W trakcie ubiegłotygodniowego wystąpienia w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk ujawnił, że prokuratura dostarczyła fragmenty rozbitego samolotu podkomisji pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza. Część oryginalnych elementów maszyny miała zostać przez tę podkomisję zniszczona lub utracona. Tomczyk podkreślił, że śledczy wielokrotnie domagali się zwrotu zebranych dowodów, jednak podkomisja Macierewicza nie tylko zlekceważyła te prośby, ale również nie udzielała na nie odpowiedzi.

— Dotarliśmy do korespondencji Ziobry z Antonim Macierewiczem oraz z Mariuszem Błaszczakiem. To jedna z najbardziej bulwersujących spraw, na jakie trafiłem przez lata pracy w rządzie i parlamencie. (...) Dowody rzeczowe przekazane komisji przez prokuraturę zostały zniszczone. Komisja Macierewicza pozostałe 18 oryginalnych części Tupolewa po prostu zgubiła. Te dowody zniknęły — powiedział polityk.

TVN24 dotarł do dokumentacji zdjęciowej wykonanej przez członków podkomisji, na której widać części samolotu. Widać na nich głównie metalowe części samolotu, fragmenty poszycia oraz rurki i części instalacji Tu-154M. Wśród części jest także rozerwany panel sterowania wraz z przyciskami.

Na niektórych zdjęciach widać także skrawki materiału. TVN24 zauważa, że prokuratura nie ingerowała w wygląd i kształt dowodów, bo na większości są fragmenty błota, które nie zostało usunięte przez śledczych.

Fragmenty większe niż mówił Antoni Macierewicz

Antoni Macierewicz, odpierając zarzuty Tomczyka, mówił w Sejmie, że elementy nie zostały zniszczone ani zgubione. — Chodzi o malutkie kawałki. To wszystko dotyczy fragmencików od 5 do 6 cm i zostało przekazane przez ówczesnych przewodniczących podkomisji, gdy ja tej sprawy nie znałem — powiedział poseł PiS.

Na zdjęciach widoczna jest podziałka, która pokazuje wielkość dowodów. Wynika, że wśród elementów są takie, które mierzą nawet kilkadziesiąt centymetrów.

— Antoniemu Macierewiczowi mogło się wydawać, że wystarczyło wsadzić dowód w kopertę i wysłać. Ale tak nie można robić. Używanie materiału dowodowego w taki sposób jest przestępstwem — ocenił w rozmowie z TVN24 Andrzej Pussak, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jego zdaniem używanie dowodów w taki sposób jest przestępstwem.