REKLAMA

PODRÓŻETurystyka dewaluacyjna, czyli jak skorzystać na kryzysach walutowych podczas wakacji

Krzysztof Kolany2024-03-11 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2024-03-11 06:00

To jest powoli ten moment, gdy część z nas zaczyna się zastanawiać, gdzie w tym roku wybrać się na urlop. Niektórzy w tym celu przeglądają foldery biur turystycznych, inni blogi podróżnicze, a jeszcze inni… tabele notowań walut. I właśnie pójdziemy tym ostatnim tropem.

Turystyka dewaluacyjna, czyli jak skorzystać na kryzysach walutowych podczas wakacji
Turystyka dewaluacyjna, czyli jak skorzystać na kryzysach walutowych podczas wakacji
fot. BTWImages / / Shutterstock

Turystyka to obok nieruchomości, spółek technologicznych i kryptowalut jedna z największych globalnych baniek XXI wieku. Po lockdownowych zakłóceniach biznes podróżniczo-wypoczynkowy znów kręci się na pełnych obrotach i setki milionów zamożniejszych mieszkańców Ziemi wyjedzie oglądać jej najbardziej malownicze zakątki. Tu każdy ma swój gust, o których jako ekonomista nie mam zamiaru się wypowiadać. Ale oprócz wrażeń estetycznych i pięknych wspomnień turystyka ma swoją drugą stronę medalu. Stronę finansową. To wszystko przecież niemało kosztuje i warto, by wakacyjne wydatki w miarę rozsądnie zminimalizować. Czyli pojechać w miejsce, które oferuje jak najwyższą relację ceny do jakości. O ile jakość jest tu kwestią subiektywną, to cena jak najbardziej obiektywną.

Taniej niż rok temu

Żyjemy w świecie permanentnej inflacji. Z reguły prawie wszystko jest z roku na rok coraz droższe (często z wyjątkiem naszej pracy). W branży turystycznej, zwłaszcza w ostatnich kilku latach, ta inflacja widoczna jest lepiej niż gdziekolwiek indziej. No może za wyjątkiem sklepów spożywczych i stacji paliw. W tym tekście nie będziemy jednak analizować folderów touroperatorów, lecz tabele notowań walut.

Idea turystyki dewaluacyjnej jest prosta. Jedziemy tam, gdzie w miarę niedawno doszło do istotnego osłabienia waluty. Chodzi o to, aby wstrzelić się w relatywnie krótki okres, gdy krajowe ceny jeszcze nie w pełni zareagowały na deprecjację pieniądza. W tym roku pokusa wybrania tej metody jest tym silniejsza, że polski złoty jest wyraźnie mocniejszy niż w latach poprzednich. Względem euro nasza waluta jest już nominalnie wyceniana blisko poziomów z marca 2020. Realny efektywny kurs złotego jest z kolei najwyższy od 2008 roku. Nakładając na to skokowy wzrost cen usług turystycznych w Polsce (na moje oko mniej więcej dwukrotny w ciągu ostatnich 5 lat), może się okazać, że zagraniczne wojaże będą nas kosztowały mniej niż wyjazd nad Bałtyk, o polskich Tatrach nawet nie wspominając.

Kraje o upadłych walutach. Nie tylko Turcja i Egipt

Współcześnie przynajmniej kilka popularnych wśród turystów krajów boryka się z mniejszym bądź większym kryzysem walutowym. Kilka z tych państw regularnie opisujemy na łamach Bankier.pl. Od lat trwa załamanie notowań tureckiej liry, która przez ostatnie 12 miesięcy straciła do dolara ponad 40%, a przez poprzednie 5 lat utraciła prawie 83% swej wartości. W relacji do złotego lira jest obecnie o prawie połowę tańsza, niż była rok temu. Tyle tylko że jeszcze szybciej rosną ceny w samej Turcji. Według Tureckiego Instytutu Statystycznego ceny w kategorii „hotele, kawiarnie i restauracje” przez ostatni rok urosły o blisko 95%.

Drugim czołowym przypadkiem walutowego upadku jest Argentyna. Po grudniowej dewaluacji peso jest o 76% słabsze (w stosunku do USD), niż było rok temu. Przez poprzednie 5 lat siła nabywcza peso została praktycznie zrównana z zerem. Argentyńska waluta w tym czasie straciła 95% wobec dolara (w 10 lat strata sięgnęła 99%). W relacji do polskiego złotego peso jest teraz o prawie 80% tańsze niż rok temu. Tyle tylko że oficjalna inflacja CPI w Argentynie w 2023 roku przekroczyła 211%.

Najświeższym przypadkiem walutowego upadku jest Egipt, gdzie na początku marca doszło do 40-procentowej dewaluacji funta. Oficjalny kurs egipskiej waluty w relacji do polskiego złotego jest teraz o blisko 45% niższy niż rok wcześniej. Dla porównania, ostatni odczyt inflacji CPI w Egipcie wyniósł blisko 30%. Kryzys gospodarczy trapi też znacznie mniej popularną wśród turystów Nigerię. Najludniejszy kraj Afryki przezywa poważne kłopoty finansowe, a naira jest teraz o blisko trzy czwarte tańsza niż rok temu.

Ale to nie koniec listy. Wysoką pozycję na tej niechlubnej liście znajduje chilijskie peso, które w stosunku do polskiego złotego w rok potaniało o prawie 30%. Jedną czwartą stracił rosyjski rubel, choć Rosja raczej nie jest w tym (ani w poprzednim) sezonie destynacją szczególnie polecaną dla polskich turystów. Przejdźmy jednak do walut już zupełnie egzotycznych, które znajdziemy w tabel B Narodowego Banku Polskiego.

Tabela B kursów walutowych NBP oraz roczna zmiana notowań wybranych walut.
Waluta 2023-03-08 2024-03-06 Zmiana rdr
funt libański 0,0297 0,0044 -85,2%
peso argentyńskie 0,0223 0,0047 -79,0%
naira (Nigeria) 0,9691 0,2540 -73,8%
funt południowosudański 0,5716 0,2537 -55,6%
kwacha malawijska 0,4387 0,2355 -46,3%
kwanza (Angola) 0,0087 0,0047 -45,4%
funt egipski 0,1447 0,0852 -41,1%
boliwar soberano (Wenezuela) 0,1850 0,1099 -40,6%
frank burundyjski 0,2147 0,1387 -35,4%
frank kongijski (Dem. Republika Konga) 0,2140 0,1429 -33,2%
kip (Laos) 0,0264 0,0190 -28,0%
dolar liberyjski 0,0276 0,0204 -26,1%
kwacha zambijska 0,2212 0,1657 -25,1%
rubel rosyjski 0,0586 0,0439 -25,1%
frank rwandyjski 0,4093 0,3099 -24,3%
ouguiya (Mauretania) 0,1286 0,0998 -22,4%
szyling kenijski 3,4698 2,7627 -20,4%
Źródło: obliczenia własne na podstawie danych NBP.

Z powyższego zestawienia usunąłem dolara Zimbabwe oraz funta syryjskiego, które w 2023 roku przeszły reformę, więc ich notowania są nieporównywalne w ujęciu rocznym. Zresztą i tak nie są to destynacje szczególnie bezpieczne dla ludzi z Zachodu. Z tego samego powodu z orbity naszych zainteresowań zapewne wypadnie Sudan Południowy czy Kongo. Otrzymujemy jednak kilka krajów w miarę bezpiecznych dla zagranicznego turysty, które przez poprzednie 12 miesięcy doświadczyły walutowej katastrofy.

Interesująco – choć może też niezbyt bezpiecznie – wygląda w tym kontekście Liban, który doświadczył podręcznikowego kryzysu finansowego i załamania życia gospodarczego. Dalej mamy wspomniane już wcześniej Argentynę, Nigerię oraz Egipt. Bardziej oryginalnymi kierunkami są Malawi, Angola czy Wenezuela – wszędzie tam lokalne waluty straciły po przeszło 40% względem polskiego złotego. Nieco mniejsze – lecz wciąż przekraczające 20% - promocje dotknęły pieniędzy używanych w Laosie, Zambii, Rwandzie czy Kenii. Jest więc w czym wybierać.

Nie wszystko, co spadło, jest okazją

Analiza tabeli notowań to dopiero pierwszy krok w wyborze kierunku urlopowych wojaży. Z listy trzeba wykluczyć kraje, które są po prostu bardzo niebezpieczne z powodu wojny, brutalnej przestępczości, konfliktów społecznych etc. To w końcu ma być odpoczynek, a nie walka o przeżycie. Po drugie może się okazać, że ceny w danym kraju (zwłaszcza w sektorze turystycznym) wzrosły mocniej, niż spadła wartość lokalnej waluty. Czyli że dla zagranicznego turysty będzie jednak drożej niż przed rokiem (choć wciąż może być relatywnie tanio).

Po trzecie jeszcze przed wyjazdem trzeba rozeznać kwestie wymiany „twardej” waluty na miejscu. Bo może się okazać, że będziemy zmuszeni wymienić pieniądze po jakimś skrajnie niekorzystnym kursie oficjalnym, zapłacić wysoką prowizję w banku albo szukać okazji na czarnym rynku. I wreszcie po czwarte w wielu krajach świata turysta z Zachodu traktowany jest jak worek z pieniędzmi, z którego można do woli wyciskać „dutki” (z własnego doświadczenia wiem, jak bezproduktywne są tłumaczenia, że jest się z Polski, a nie z Holandii czy Niemiec). Trzeba zatem uważać na kraje, gdzie panuje społeczne przyzwolenie na „dojenie” turystów, czyli na stosowanie wyższych cen dla przyjezdnych niż dla tutejszych. Co z tego, że lokalsi mogą coś kupić za kilka groszy, skoro ty będziesz musiał za to samo zapłacić jak za zboże? Niestety, ten ostatni warunek zwykle eliminuje z listy znaczną część krajów afrykańskich czy bliskowschodnich.

Reasumując, kierowanie się tabelami notowań walut to nie wszystko. Wybór zwykle będziemy musieli zawęzić do krajów w miarę cywilizowanych, które popadły w przejściowa tarapaty finansowe. Wyjazd do kraju kompletnie (a nie tylko walutowo) upadłego, to raczej kiepska koncepcja turystyczna.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Bezpieczna metoda oszczędzania. Zyskaj do 5,25% w skali roku! Oblicz Zysk>>

Bezpieczna metoda oszczędzania. Zyskaj do 5,25% w skali roku! Oblicz Zysk>>

Komentarze (6)

dodaj komentarz
marianpazdzioch
Wiekszość tego typu republik bananowych ma ceny dla turystów w USD, więc to co wyżej opisane dotyczy może jakichś zakupów na lokalnym targowisku z bananami albo cen nieruchomości, a nie basenów, hoteli i plaż. Przy czym jedzenie tego co tam mają w najlepszym razie skończy się biegunką. W gorszym jakieś zapalenie wątroby, albo najedzenie Wiekszość tego typu republik bananowych ma ceny dla turystów w USD, więc to co wyżej opisane dotyczy może jakichś zakupów na lokalnym targowisku z bananami albo cen nieruchomości, a nie basenów, hoteli i plaż. Przy czym jedzenie tego co tam mają w najlepszym razie skończy się biegunką. W gorszym jakieś zapalenie wątroby, albo najedzenie się pasożytów.
z-z
Bardzo dobre podejście do kwestii turystyki. Warto sprawdzić ceny wycieczek ogranizowanych przez biura turystyczne w zestawieniu do kursów walut i sytuacji gospodaczej, bo one też kształtują się ciekawie.
shiver5
Sęk w tym, że będąc w Turcji wszędzie płacisz dolarami / euro. Turcy głupi nie są. Ciężko gdziekolwiek w rejonach turystycznych zapłacić lirą.
kobiety_na_traktory
Dokładnie , jak jest kryzys walutowy to płaci się w dolarach i euro i to często więcej niż poprzednio bo sobie zaokrąglają w górę. W lokalnej walucie to tylko opłaty rządowe i to co państwowe jest.
hesus777
Qrde to najlepiej na Ukrainę, proponuję też słoneczny damaszek lub strefę gazy
jenak
Prawię to od prawie roku, dokładnie od 3 kwartałów.

W polskich portfelach pojawiły się duże zasoby, dzięki np. wzrostowi płac. Z drugiej strony waluty twarde wymiękły względem złocisza, powodując m.in. to, co w artykule.

Powiązane: Podróże

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki