Hossa złota XXI w. i barbarzyńskiego reliktu

Krzysztof Kolany
opublikowano: 2024-03-14 17:46

Od ponad roku trwa nowa odsłona hossy na bitcoinie, który w wielkim stylu ustanawia nowe rekordy. W tle rozgrywa się znacznie mniej medialna zwyżka notowań złota. O ile hossa bitcoinowa jest stricte napływowa, to w przypadku „starego złota” jej przyczyny pozostają nieco zagadkowe.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

13 marca za bitcoina zapłacono rekordowe 73 672 USD. Szczyt poprzedniej hossy z jesieni 2021 r. (blisko 69 tys. USD) został przekroczony ledwie trzy dni wcześniej. Bitcoin drożeje w szalonym tempie: o 73 proc. od początku roku, 201 proc. w rok i jest już wart prawie 5-krotnie więcej niż na dnie bessy jesienią 2022 r.

Wielka hossa napływowa

Co tak napędza rajd pierwszej kryptowaluty? Przyczyn tej euforii zapewne jest wiele, ale dwie wysuwają się na pierwszy plan. Po pierwsze, od grudnia 2022 r. obserwujemy nową gorączkę technologiczno-inwestycyjną. Chodzi oczywiście o wybuch zainteresowania generatywnymi algorytmami sztucznej inteligencji, które pojawiło się wraz z uruchomieniem narzędzia ChatGPT. Zbiegło się to w czasie z dołkiem bessy na Wall Street i wywołało manię inwestycyjną wokół spółek powiązanych z AI. Choć kryptowaluty jak na razie nie odgrywają tu znaczącej roli, to renesans zainteresowania bitcoinem zapewne nieprzypadkowo zbiegł się w czasie z „odpaleniem” ChatGPT.

Po drugie, bezpośrednim katalizatorem tegorocznej zwyżki notowań BTC jest uruchomienie w USA powszechnie dostępnych (choć nie dla inwestorów z państw Unii Europejskiej) ETF-ów inwestujących w najstarszą kryptowalutę. Od wprowadzenia na giełdę 11 stycznia BlackRock iShares Bitcoin ETF zgromadził w imieniu klientów już blisko 200 000 BTC. Tylko w pierwszym pełnym tygodniu marca do bitcoinowych ETF-ów napłynęło 6 mld USD. Łącznie aktywa 11 bitcoinowych ETF-ów przekroczyły 55 mld USD, startując z poziomu 28,7 mld USD raptem dwa miesiące temu. Jest to więc potężna fala gotówki licytująca o dobro o względnie stałej podaży, jakim jest BTC.

Złoto robi to po cichu

I tu dochodzimy do złota. W tym momencie wartość aktywów bitcoinowych ETF-ów niemal zrównała się z aktywami wszystkich ETF-ów inwestujących w złoto. Tyle tylko, że ETFy na BTC dostępne są od nieco ponad dwóch miesięcy, a na złoto od blisko 20 lat. Dla porównania, „złote” ETF-y potrzebowały 27 miesięcy, aby przekroczyć barierę 10 mld USD aktywów. Bitcoinowym wystarczyło na to siedem tygodni!

Ze złotem jest teraz zupełnie inaczej niż z bitcoinem. W styczniu i lutym fundusze ETF zredukowały stan posiadania kruszcu łącznie o blisko sto ton. Co więcej, odpływ gotówki od „złotych” ETF-ów trwa nieprzerwanie od dziesięciu miesięcy. Idąc dalej wstecz, widzimy, że trend ten rozpoczął się jeszcze w kwietniu 2022 r. Trwa zatem od blisko dwóch lat, co pokazuje, że spekulacyjny kapitał odpływa z rynku złota. Tendencja ta była kontynuowana także w tym miesiącu – do 12 marca największy na rynku podmiot typu ETF inwestujący w fizyczne złoto – SPDR Gold Shares – był zmuszony sprzedać blisko 7,8 ton żółtego metalu. Zatem o ile w przypadku bitcoina kapitał za pośrednictwem ETF-ów wali drzwiami i oknami, to w przypadku złota dyskretnie opuszcza lokal.

A mimo to notowania „barbarzyńskiego reliktu” niedawno ustanowiły nowe nominalne rekordy wszech czasów. 11 marca najpłynniejsza seria kontraktów terminowych na złoto była notowana po kursie 2 189,20 USD za uncję trojańską. To nowy historyczny rekord, ale tylko w ujęciu nominalnym. Wciąż niepobity w ujęciu realnym pozostaje rekord ze stycznia 1980 r. Ówczesne 850 USD (a tyle w porywach kosztowała wtedy uncja złota) w dzisiejszym pieniądzu warte byłoby blisko 3 370 USD - wynika z oficjalnego kalkulatora inflacyjnego amerykańskiego Biura Statystyki Pracy. Do ustanowienia rekordów w ujęciu realnym złotu jeszcze bardzo wiele brakuje.

Nie zmienia to faktu, że królewski metal od pewnego czasu znów cieszy się wzmożonym zainteresowaniem. Na tym rynku aktywni są nie tylko inwestorzy indywidualni zaopatrujący się w fizyczny metal w mennicach, ale przede wszystkim banki centralne, które przez ostatnie dwa lata w rekordowym tempie powiększały rezerwy kruszcowe. Uważa się też, że katalizatorem marcowego rajdu żółtego metalu są oczekiwania na nadchodzącą obniżkę stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Rynek terminowy na ok. 70 proc. wycenia szanse na przynajmniej 25-punktową obniżkę stóp w Fedzie najpóźniej na czerwcowym posiedzeniu FOMC.

Teoretycznie złoto powinno zyskiwać na obniżce dolarowych stóp procentowych. Maleje bowiem koszt alternatywny inwestowania w kruszce: obligacje i depozyty bankowe płacą wtedy niższe odsetki. Zwykle słabnie też dolar, co sprawia, że złoto staje się tańsze dla inwestorów spoza USA. Nie we wszystkich walutach złoto jest jednak rekordowo drogie. Wciąż niepokonane zostało śródsesyjne maksimum z marca 2022 r. wyrażone we franku szwajcarskim oraz... w polskim złotym.

13 marca uncja złota była warta ok. 8 470 zł. Trzy dni wcześniej było to nawet 8 626 zł. To wprawdzie o jakieś 500 zł więcej niż jeszcze dwa tygodnie wcześniej, ale wciąż znacznie mniej niż absolutnie rekordowe 9 388 zł z 8 marca 2022 r., gdy wojska rosyjskie stanęły pod Kijowem, a zagraniczny kapitał masowo ewakuował się z Polski. Zatem o ile trwająca od sierpnia 2020 r. konsolidacja dolarowych cen złota została wybita górą (co na gruncie analizy technicznej zapowiada dalsze zwyżki), to z punktu widzenia inwestora z Polski królewski metal kosztuje mniej więcej tyle samo, co rok czy dwa lata temu. Jest to oczywiście zasługa siły polskiego złotego, który w 2023 r. umocnił się do dolara o ponad 11 proc.

Czy bitcoin stanie się nowym złotem?

Bitcoin czasem bywa określany mianem złota XXI wieku. Jest jeszcze nastolatkiem - w tym roku będzie obchodził dopiero 16. urodziny. To niepoważny wiek w zestawieniu ze złotem, który funkcję uniwersalnego pieniądza pełni od jakichś 5 000 lat. Oba aktywa mają jednak kilka ważnych cech wspólnych. Zarówno w przypadku złota, jak też BTC podaż jest skończona i nie może być zwiększona bez istotnego wysiłku i nakładów ekonomicznych. Żółty metal trzeba przecież wydobyć spod ziemi (co sporo kosztuje), a bitcoin jest „wydobywany” przez komputery zużywające masę energii elektrycznej.

Ponadto oba aktywa są w mniejszym bądź większym stopniu niezależne od rządów, banków centralnych i współczesnego systemu finansowego. Powiem więcej: są podstawową alternatywą dla fiducjarnego (czyli opartego o zaufanie) pieniądza. Aby wymieniać się bitcoinami czy złotem, nie potrzebujemy banków, państwa, giełd (aczkolwiek bywają pomocne), centralnych systemów rozrachunkowych czy innych oficjalnych rejestrów. Zarówno złoto, jak też BTC są wolne od ryzyka kredytowego. Zapewniają (w znacznym stopniu) anonimowość transakcji i nie wymagają pośredników. To je odróżnia od współczesnego pieniądza bankowego, do którego dostęp może zostać zablokowany lub który z dnia na dzień może utracić jakąkolwiek wartość.

Sytuacja, gdy równocześnie cenowe rekordy biją złoto oraz bitcoin, może zatem budzić pewne zaniepokojenie. Można to bowiem traktować jako symptom postępującej utraty wiary do dolara amerykańskiego i fiducjarnego pieniądza jako takiego. Póki co to tylko delikatny sygnał. Warto jednak trzymać rękę na pulsie, jeśli się on wzmocni. Bo wtedy czasu na ewakuację z „papierowych” aktywów może być naprawdę niewiele.