• Dlaczego Polacy kibicują wojnie cenowej Lidla i Biedronki?
  • Jakie negatywne skutki może przynieść obecna strategia cenowa dyskontów i czy zdanie producentów żywności ma jakiekolwiek znaczenie?
  • Jak długo potrwa walka cenowa Lidla i Biedronki i jaką strategię w tym zakresie przyjmą dwaj najwięksi dyskonterzy w Polsce?

Polacy chcą wykorzystać wojnę cenową Lidla i Biedronki

Dlaczego właściwie wojna Lidla i Biedronki podoba się Polakom? Chodzi
po prostu o to, że możemy kupić czekoladę czy pół litra wódki za dużo
niższą cenę niż zwykle czy o coś więcej? Jakie mechanizmy tutaj zagrały?

Paweł Jaroszyński, CEO i Head of Social Media w agencji Pitted Cherries: Stare polskie przysłowie mówi "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta". Konsumenci mają poczucie, że na tym marketingowym konflikcie między Lidlem a Biedronką mogą tylko zyskać, chcą po prostu wykorzystać okazję i kupować taniej jak najdłużej. Równocześnie mają poczucie, że ta wojna się kiedyś skończy, więc trzeba ten czas jak najlepiej wykorzystać. Nastroje wśród kupujących są bardzo dobre i oszczędność na jednych produktach sprawia, że chętniej kupujemy także inne, nie objęte promocją. Nasz koszyk jest po prostu większy.

Producenci żywności ofiarami wojny cenowej dyskontów?

Jeśli jest ktoś, komu wojna dyskontów się nie podoba to są to producenci żywności, którzy raczej niezbyt głośno, ale kontestują sprzedawanie np. jaj poniżej cen zakupu. Czy jakiekolwiek negatywne skutki wojny cenowej - dla producentów żywności, dla klientów, którzy przecież zapłacą więcej już za produkt spoza promocyjnej oferty - mają jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Na każdej wojnie są jakieś ofiary i nie wszystkim producentom podoba się tak drastyczne zaniżanie cen. Jest to poza tym swego rodzaju przyzwyczajanie konsumenta do kupowania "za pół darmo". W dłuższej perspektywie może to przynieść niedobre skutki. Dodatkowo odbija się to na wynikach sprzedażowych innych dyskontów, które nie biorą udziału w tej wojnie.

Wojna cenowa dyskontów skończy się już po Wielkanocy?

Jaki może być dalszy scenariusz rozwoju sytuacji? Czy sieci, chcąc podtrzymać zainteresowanie akcją i rozpalone emocje (a mając w tym mocne poparcie z zagranicznych central) będą eskalować napięcie czy też jest jakiś punkt graniczny, którego nie przekroczą? Czy "wciśnięcie gazu do dechy" i gra na kolejne, jeszcze większe obniżki może się tylko opłacić?

Teoretycznie każda wojna się kiedyś kończy. Myślę, że po Świętach Wielkanocnych czeka nas okres wyciszania i powolnego wracania do normalności, po to, aby za pewien czas agresywne działania znów przybrały na sile. Gdybym miał doradzić sieciom jakieś działania to postawiłbym na właśnie taką sinusoidę - eskalujemy konflikt co jakiś czas, aby podbijać sprzedaż. Ale równocześnie wydłużamy okresy zawieszenia broni.

Dziękuję za rozmowę.

Szukasz lokalu handlowego do wynajęcia? Zobacz oferty na PropertyStock.pl