"Nazywam się Evy Mages. Jestem tą sierotą, na której testowano leki dla zwierząt". Tajemnica sierocińca w Austrii wyszła na jaw
57-letnią Evy Mages od lat dręczą fragmentaryczne wspomnienia z dzieciństwa w Austrii. Kobieta była jedną z setek ofiar psycholożki, która przymusowo reedukowała "trudne dzieci" w zamkniętej klinice i przeprowadzała na nich eksperymenty medyczne.
Evy Mages ma 57 lat, ale dobrze pamięta zwłaszcza jeden moment ze swojego dzieciństwa. Jako 8-letnia dziewczynka stoi na korytarzu sierocińca. Ma ustawić się w kolejce, aby otrzymać smakołyk. Dorosły mężczyzna w białym fartuchu daje każdemu z dzieci owoce. Kiedy nadchodzi kolej Evy, ona również posłusznie wyciąga rąbek spódnicy, by napełnić ją daktylami, ale nagle zauważa, że pełzają po nich mrówki.
Widząc to, Evy zaczyna podskakiwać i potrząsać spódnicą. W panice próbuje pozbyć się mrówek z ubrania. Wtedy dorośli w białych fartuchach łapią ją, zabierają do łazienki, przyciskają do podłogi i dają jej zastrzyk. Co dokładnie jej wstrzyknięto, Evy dowie się dopiero 47 lat później. Okazało się, że był to lek tłumiący ruję u koni i krów. Lekarze w klinice testowali go na dzieciach, aby zahamować ich rozwój seksualny.
Evy Mages urodziła się w 1965 r. w Feldkirch w Austrii. Jej 22-letnia matka wychowywała ją samodzielnie. Kiedy dziewczynka miała trzy lata, matka od niej odeszła. Evy trafiła do rodziny zastępczej i musiała przenieść się do alpejskiej doliny Kleinwalsertal w zachodniej Austrii.
Przybrany ojciec Evy, Erich, pracował jako listonosz i często spędzał czas samotnie w małym domku, który zbudował dla siebie w górach. Jej przybrana matka często biła dziewczynkę, zamykała ją w piwnicy i ostrzegała, że jeśli nie spodoba jej się sposób, w jaki jest traktowana przez nową rodzinę, może skończyć w "gorszym miejscu".
Tak też się stało.
Kolejny przystanek Evy
27 grudnia 1973 r., dwa dni po Bożym Narodzeniu, ośmioletnia Evy została obudzona w środku nocy, wsadzona do obcego samochodu i zawieziona do Innsbrucka — prawie 200 km od Kleinwalsertal. Nikt nie wyjaśnił jej, dokąd jedzie ani dlaczego.
Evy trafiła do wiejskiego domu, w którym mieszkało około 20 dzieci. W ciągu dnia uczęszczały na zajęcia w tym samym budynku, a w nocy zasypiały we wspólnej sypialni pod kontrolą dorosłych w białych kitlach. Personel upewniał się, że żadne z dzieci nie dotyka swoich genitaliów ani nie oddaje moczu podczas snu. Jeśli do czegoś takiego doszło, dzieci były karane.
Dorośli regularnie podawali dzieciom zastrzyki i pigułki. Evy nie rozumiała, czym były te lekarstwa. Nie wiedziała też nic o personelu sierocińca ani o dzieciach, które z nią przebywały. Najmłodszym nie wolno było komunikować się ze sobą. Przyjaźń i komunikacja były interpretowane jako zachowania o podtekście seksualnym — na "winnych" czekały zimne prysznice i inne kary.
Czasami dzieci były proszone o opowiedzenie, co im się śniło. Podczas tych przesłuchań Evy była zdenerwowana i czuła, że jeśli popełni błąd, zostanie ukarana. Pewnego dnia skłamała, że nie pamięta snu i została zamknięta w pokoju. Usłyszała, że będzie w nim siedzieć, dopóki nie przypomni sobie, co jej się śniło.
Fotografka, żona i matka
Evy mieszkała w tym domu przez prawie cztery miesiące, do kwietnia 1974 r. Później została nagle odesłana z powrotem do Kleinwalsertal. Ale nie na długo. Wkrótce jej rodzice zastępczy wysłali ją do innego sierocińca, w klasztorze.
Pomimo trudnego dzieciństwa, życie Evy potoczyło się dobrze. W wieku 16 lat opuściła klasztorny dom dziecka, wróciła do Kleinwalsertal i zaczęła studia. Po ukończeniu nauki przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, dostała pracę jako fotografka w "Daily News", wyszła za mąż i urodziła trójkę dzieci. Jednak przez te wszystkie lata prześladowały ją mgliste wspomnienia z pobytu w Innsbrucku. Evy dokładnie pamiętała, gdzie znajdował się ten dziwny dom i przypuszczała, że w rzeczywistości spędziła kilka miesięcy w szpitalu psychiatrycznym.
W 2021 r., w wieku 55 lat, Evy postanowiła przyjrzeć się swojej przeszłości i zaczęła szukać informacji. Wkrótce natknęła się na artykuł z 2013 r. opublikowany przez ekspertów z Uniwersytetu Medycznego w Innsbrucku. Opisali oni sierociniec, w którym Evy spędziła cztery miesiące, jako jednocześnie "dom, więzienie i klinikę", gdzie dzieci były systematycznie maltretowane. Evy dowiedziała się, że personel kliniki nie leczył podopiecznych, ale testował na nich leki przeznaczone dla zwierząt.
Osobą odpowiedzialną za testy była Maria Nowak-Vogl, psycholożka z Uniwersytetu w Innsbrucku. Kobieta wierzyła, że jej eksperymenty mogą poprawić sytuację społeczną poprzez wyeliminowanie "niepożądanych zachowań" u dzieci i uczynienie z nich potulnych i posłusznych obywateli.
Dzieciństwo w atmosferze nazizmu
Maria Nowak-Vogl urodziła się w 1922 r. w Kitzbuehel w Austrii, niedaleko Innsbrucka. Jej ojciec był sędzią dla nieletnich i pracował w specjalnym sądzie w Bolzano we Włoszech, gdzie w czasach nazistowskich wydawano wyroki, w tym kary śmierci, za antyrządowe wypowiedzi i działania.
Maria uczęszczała do nazistowskiej szkoły kształcącej nauczycieli, a następnie rozpoczęła studia medyczne na Uniwersytecie w Innsbrucku. W 1952 r. uzyskała tytuł doktora filozofii edukacji, a sześć lat później ukończyła studia z zakresu pedagogiki terapeutycznej ukierunkowanej na korygowanie dewiacji społecznej. W 1954 r. Nowak-Vogl otworzyła sierociniec i zaczęła przyjmować "trudne dzieci". Najmłodsi przebywali w jej placówce przez kilka miesięcy. Następnie decydowała, gdzie wysłać je dalej — do domów dziecka, zakładów poprawczych czy rodzin zastępczych.
W klinice dzieci były nie tylko obserwowane, ale także poddawane eksperymentom. Komisja badająca to, co działo się w placówce Nowak-Vogl, otrzymała dostęp do dokumentacji medycznej prowadzonej przez pracowników — tych samych ludzi w białych kitlach ze wspomnień Evy. Okazało się, że dzieciom regularnie wstrzykiwano epiphysan, ekstrakt pochodzący z szyszynki bydła, który był używany do tłumienia rui u koni i krów.
Nowak-Vogl była pierwszą osobą, która przetestowała działanie tej substancji na dzieciach. Wcześniej, w czasach panowania reżimu nazistowskiego w latach 30. XX wieku, była ona testowana na więźniach płci męskiej. Nowak-Vogl była przekonana, że epiphysan pomoże zwalczyć "problemy" społeczne związane z seksualnością kobiet, do których zaliczała aborcję i posiadanie nieślubnych dzieci.
Czujniki w bieliźnie i lodowaty prysznic
Kobieta chciała sprawdzić, czy substancja może tłumić popęd seksualny u najmłodszych. Była szczególnie "zaniepokojona" masturbacją wśród dzieci i nastolatków, a także nocnym nietrzymaniem moczu, które uważała za nieprawidłowość. Aby monitorować i analizować te procesy, Nowak-Vogl poinstruowała personel sierocińca, aby sprawdzał bieliznę dzieci i odnotowywał na wykresach przypadki oddawania moczu i defekacji podczas snu. W tym samym celu poleciła zainstalowanie specjalnych czujników w materacach dzieci, a nawet w ich bieliźnie. Karą za mimowolne oddawanie moczu lub masturbację był, jak zapamiętała Evy, przymusowy lodowaty prysznic.
W sierocińcu panowała sztywna, niemal więzienna rutyna. Dzieciom zabierano rzeczy osobiste, w tym zabawki i książki. Nie wolno im było zostawiać jedzenia na talerzu. Tym, którzy nie dokończyli obiadu, podawano resztki na kolację i trwało to tak długo, aż wszystko zostało zjedzone.
Uczniom nie wolno było krzyczeć, gwizdać ani śpiewać. Aby utrzymać ciszę, hałaśliwe dzieci były uspokajane psychotropami i lekami uspokajającymi.
W 1980 r. reżyser Kurt Langbein nakręcił film dokumentalny "Problemkinder" ("Problematyczne dzieci"), w którym przedstawił sierociniec Nowak-Vogl oraz jej eksperymenty. Jednak nawet pomimo filmu, ośrodek nadal działał, a jego właścicielka pozostała szanowaną naukowczynią i wykładała biologię behawioralną na Uniwersytecie w Innsbrucku. Placówka została zamknięta dopiero siedem lat później, gdy sama Nowak-Vogl przeszła na emeryturę. Zmarła w wieku 76 lat w 1998 r. i nigdy nie została ukarana.
Najważniejsza decyzja Evy
Dopiero wtedy, na początku XXI w., grupa profesorów z Uniwersytetu w Innsbrucku zaczęła badać, co stało się z dziećmi z sierocińca Nowak-Vogl. W 2010 r. austriacki historyk Horst Schreiber opublikował książkę "In Namen der Ordnung" ("W imię porządku"), poświęconą lekarce i jej metodom "reedukacji" dzieci. Zbierając materiały do publikacji, porozmawiał z dziesiątkami ofiar Nowak-Vogl i nakłonił austriacki rząd do wypłacenia im odszkodowania.
Jego kwota okazała się jednak bardzo skromne. Evy otrzymała 1 tys. 500 euro (około 6 tys. 900 zł) jednorazowej pomocy, a także prawo do emerytury w wysokości 300 euro (1 tys. 385 zł). Gabriel Fischer, austriacki urzędnik odpowiedzialny za sprawy młodzieży, wysłał jej list z przeprosinami. "To, co cię spotkało, nigdy nie powinno mieć miejsca. Mogę tylko obiecać, że wyciągnę wnioski z twojej historii" — napisał.
Evy Mages nie była w Austrii od ponad 25 lat i nigdy nie planowała tam wrócić. W Stanach Zjednoczonych udało jej się rozpocząć nowe życie i zrobić karierę. W 2000 r. Evy dostała tytuł "fotografa roku" od Nowojorskiego Stowarzyszenia Fotografów Prasowych. Jednak trauma z trudnego dzieciństwa w Austrii nigdy jej nie opuściła.
Evy nie mogła spać przy zgaszonym świetle, miała ataki paniki i odmawiała używania swojego ojczystego języka niemieckiego. Do swoich dzieci mówiła wyłącznie w języku angielskim. Bliscy przyjaciele opisywali Evy jako wesołą i zdeterminowaną, ale jednocześnie "skrytą, ponieważ w środku bardzo cierpiała".
Wiosną 2022 r. wróciła do Innsbrucka, aby spotkać się z innymi ofiarami eksperymentów Nowak-Vogl i zobaczyć budynek, w którym znajdował się sierociniec. Evy udało się porozmawiać z trzema kobietami, które również były kiedyś "pacjentkami" austriackiej psycholożki. Wszystkie wspominały miażdżącą ciszę i kary, które odcisnęły na nich piętno na całe życie.
Trudne spotkania, jeszcze trudniejsze rozmowy
Evy skontaktowała się także z byłą pracownicą placówki, Sylvią Wallinger. Kobieta rozpoczęła pracę u Nowak-Vogl jako 19-letnia studentka psychologii na Uniwersytecie w Innsbrucku. Sylvia pisała pracę doktorską i postanowiła prowadzić swoje badania pod okiem wybitnej naukowczyni. Sierociniec znajdował się w pobliżu jej domu.
Podczas rozmowy z Evy Sylvia przypomniała sobie, że najgorszą karą był dla dzieci lodowaty prysznic. Ale kiedy młoda pracownica musiała ukarać wychowanków, odkręcała ciepłą wodę. Jednak pewnego dnia Nowak-Vogl dowiedziała się o tym i kazała jej albo zniknąć z sierocińca, albo wykonywać swoje obowiązki. W nocy Wallinger słyszała płacz dzieci we wspólnej sypialni i czasami zakradała się do ich pokoju, by je pocieszyć. Pamiętała również, że w placówce zatrudniony był mężczyzna o nazwisku Robert Hoellebauer, który lubił bić małe dziewczynki.
— Był cielesnym sadystą, a Nowak-Vogl psychiczną sadystką — wspominała Sylvia. Okazuje się, że Nowak-Vogl mogła również bić dzieci. Ponadto komisja badająca eksperymenty w sierocińcu odkryła, że Heollebauer, który pełnił funkcję zastępcy Nowak-Vogl, uzyskał tytuł doktora psychologii z pracą na temat nazistowskiej teorii rasowej.
Po roku pracy w sierocińcu Sylvia miała dość. Zaczęła otwarcie krytykować metody przełożonej. — Gdybyś była w BDM (Bund Deutscher Maedel — organizacja dla dziewcząt w wieku 14-18 lat, gdzie uczono je ideologii nazizmu — przyp. red.), zrozumiałabyś, co robię — odpowiedziała Nowak-Vogl. Następnego dnia Sylvia zrezygnowała.
Podczas podróży do Austrii Evy dowiedziała się też, że jej przybrana matka Annie żyje i przebywa w domu opieki w Kleinwalsertal. Kobieta postanowiła ją odwiedzić.
"Jest mi bardzo przykro"
Na oddziale zobaczyła drobną staruszkę, która ledwo ją rozpoznała. Evy uklękła przed swoją przybraną matką.
— Annie, pamiętasz moje dzieciństwo? Odrzuciłaś mnie. Nie kochałaś mnie i okropnie traktowałaś. Cieszę się, że mogę ci to powiedzieć.
— Jest mi bardzo przykro.
Evy zapytała, dlaczego Annie zdecydowała się wysłać ją do sierocińca w Innsbrucku. Odpowiedziała, że polecił jej to wiejski lekarz i że nie wiedziała o eksperymentach na dzieciach. Po rozmowie kobiety przytuliły się i wspólnie zaczęły płakać. Evy przyznała, że w końcu poczuła spokój.
Evy odwiedziła także dawny sierociniec. Budynek był pusty przez wiele lat. Grupa młodych ludzi posprzątała go w 2003 r., aby stworzyć schronisko dla osób w kryzysie bezdomności i uchodźców z całej Europy. Tymczasowi mieszkańcy zostali eksmitowani z tego miejsca w 2005 r. Obecnie jest to blok mieszkalny.
Evy chce, aby austriackie władze podjęły wysiłki w celu odnalezienia wszystkich ofiar Nowak-Vogl i stworzyły stronę internetową z pełnymi informacjami o schronisku oraz o tym, jak byli wychowankowie mogą kontaktować się ze sobą i specjalistami, którzy zapewnią im pomoc psychologiczną. Według danych zebranych przez ekspertów z Uniwersytetu Medycznego w Innsbrucku przez placówkę dr Marii Nowak-Vogl przeszło w sumie prawie cztery tysiące dzieci. Do tej pory nadużycia zgłosiło ponad 400 byłych uczniów.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.