Koszty pełnomocnika są elementem szkody

Koszty zastępstwa są elementem szkody, ale jedynie o tyle, o ile są obiektywnie uzasadnione – uważa prof. UW, dr hab. Aleksander Chłopecki, który współpracuje z kancelarią Salans

Publikacja: 09.03.2012 07:30

Aleksander Chłopecki, prof. UW

Aleksander Chłopecki, prof. UW

Foto: archiwum prywatne

Niebawem, bo 13 marca 2012 r., ma zapaść oczekiwana uchwała Sądu Najwyższego w kwestii potencjalnie interesującej wszystkich posiadaczy samochodów. Uchwała podjęta będzie na wniosek rzecznika ubezpieczonych – zgłoszony 14 września 2011 r. (www. rzu. gov. pl).

Istota problemu polega przede wszystkim na tym, czy i w jakim zakresie zakład ubezpieczeń ma pokrywać koszty zastępstwa poszkodowanego przez pełnomocnika na etapie tzw. postępowania przedsądowego.

Dwie strony medalu

Problem ten najogólniej rzecz biorąc ująć można tak: poszkodowany – z różnych przyczyn – uznaje za właściwe skorzystanie z usług różnego rodzaju kancelarii odszkodowawczych lub też biegłych i rzeczoznawców zarówno w razie braku zgody na proponowaną wysokość odszkodowania, jak i wtedy, gdy po prostu nie chce lub uważa się za niekompetentnego do zajmowania się daną sprawą. Rodzi to określone koszty.

Jeśli poszkodowany przyczynił się do powstania szkody, obowiązek jej naprawienia ulega zmniejszeniu

Interesy ubezpieczonych i zakładów ubezpieczeń wydają się tu skrajnie sprzeczne. Ubezpieczeni woleliby z pewnością, by całość kosztów zastępstwa ponosił zakład ubezpieczeń, ten zaś z pewnością wolałby, aby koszty te w ogóle go nie obciążały jako niewynikające ze szkody poniesionej bezpośrednio przez ubezpieczonego.

Nakłada się na to spór prawny tak w doktrynie, jak i orzecznictwie. Polega on najkrócej na tym, że w zależności od koncepcji prawnej można uznawać (lub nie) koszty zastępstwa przedprocesowego za element szkody i za koszt całkowicie od tej szkody niezależny. Są argumenty za istnieniem takiego związku przyczynowego, są i przeciw.

Nie ma tu miejsca na przegląd doktryny i orzecznictwa, lecz w skrócie można powiedzieć, że dotychczasowe orzecznictwo Sądu Najwyższego raczej skłania się do uznania tezy o braku takiego związku, przy czym trudno mówić o jego jednolitości.

Na przykładach

Moim zdaniem wszelkie rozwiązania o charakterze generalnym i abstrakcyjnym dotyczące tej kwestii prowadzą na manowce, a ocena powinna być dokonywana ad casum i realizowana w procesie sądowym. Dla unaocznienia źródeł tego poglądu w jego wersji aksjologicznej przedstawię tu trzy skrajne przykłady.

Przykład pierwszy – szkoda jest wyliczona rzetelnie, ale poszkodowany chce na niej zyskać dodatkowe korzyści materialne. Zatrudnia zatem zaprzyjaźnionego rzeczoznawcę, który nawet nie posuwając się do skrajnej nierzetelności, jednak wskazuje i "korzysta" prawie wyłącznie z dostępnych mu argumentów – na korzyść swojego (opłacającego go przecież) klienta. Gdyby uznać ponoszone koszty za wynikające ze szkody, to koszty tego rzeczoznawcy ponieść by musiał zakład ubezpieczeń. Takie zachowanie en masse prowadziłoby do znaczącego zwiększenia kosztów zakładów ubezpieczeń, a przez to zwiększenia składki. Czyli w konsekwencji zwróciłoby się przeciwko klientom.

W drugim przykładzie – szkoda obliczona jest przez zakład ubezpieczeń nierzetelnie i na niekorzyść klienta, w trzecim zaś – klientem jest np. nieznający języka polskiego cudzoziemiec lub "tylko" przebywający stale za granicą obywatel polski. Z czysto aksjologicznego punktu widzenia wydaje się, że w drugim i trzecim przykładzie poniesienie przez zakład ubezpieczeń co najmniej częściowych kosztów zastępstwa należy uznać za aksjologicznie uzasadnione. Przyjęcie takiego stanowiska prowadzi do wykluczenia automatyzmu uznania, że koszty zastępstwa ponoszone są zawsze (lub nigdy) przez zakład ubezpieczeń, ale prowadzi do uznania za właściwe, aby sądy ad casum definiowały, kiedy i w jakim zakresie koszty te powinny być poniesione przez klienta, a w jakim przez zakład ubezpieczeń.

Czy ta aksjologiczna, ale jednocześnie zgodna z zasadami doświadczenia życiowego propozycja znajduje swoje uzasadnienie w systemie prawa? Wydaje się, że tak. W największym uproszczeniu można się bowiem zgodzić i przychylić do poglądu niektórych przedstawicieli doktryny, iż do zakresu szkody wchodzą nie tylko szkody (tu – koszty) bezpośrednio poniesione, ale i te, które wprawdzie wynikają z woli poszkodowanego, ale nakierowane są na zmniejszenie zakresu tej szkody.

Miarkowanie szkody

Jest to skorelowane z ogólnym obowiązkiem działania zmierzającego do miarkowania szkody (art. 826 kodeksu cywilnego odnoszący się do obowiązku poszkodowanego użycia wszelkich dostępnych mu środków w celu zmniejszenia szkody w ubezpieczonym mieniu oraz w celu zabezpieczenia bezpośrednio zagrożonego mienia przed szkodą) oraz z argumentem wynikającym z art. 362 k. c. wskazującym, że jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron. Pozorna sprzeczność powołanych podstaw prawnych wynika z tego, że do wyżej prezentowanego zdroworozsądkowego wniosku dojść można po prostu różnymi drogami. Jeżeli bowiem uznamy za słuszny pogląd najdalej idący, tj. że nawet nieuzasadnione koszty powodowane przez poszkodowanego i kreowane przez zatrudnianie różnych pośredników i biegłych są elementem szkody (którego to poglądu osobiście nie podzielam), to i w tym wypadku takie działanie byłoby przyczynieniem się poszkodowanego do zwiększenia tej szkody.  Bardziej moderowany i bliższy jest mi pogląd, że koszty zastępstwa są elementem szkody – ale jedynie o tyle, o ile są obiektywnie uzasadnione – a w podanych wyżej przykładach są obiektywnie uzasadnione w wypadku nierzetelnego wyliczenia szkód przez zakład ubezpieczeń lub osoby niewładającej językiem polskim. Zakres tych obiektywnie wyliczonych szkód powinien w każdej konkretnej sprawie wyliczać sąd (pomijając oczywiście zgodę stron).

Na zakończenie: jakkolwiek w artykule prezentuję własne stanowisko, to zasada transparencji i jawności wymaga wskazania, że zdarza mi się współpracować z Polską Izbą Ubezpieczeń.

Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Opinie Prawne
Wandzel: Czy po uchwale SN frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?