Ojciec zmasakrowanej Patrycji ze Szczecina: Jesteśmy zmuszeni do zbiórki charytatywnej

Nawet pół miliona złotych - tyle ma kosztować dalsze leczenie i rehabilitacja 22-letniej Patrycji, która jest jedną z poszkodowanych w wypadku na placu Rodła w Szczecinie. To właśnie tam, 1 marca, doszło do dramatycznej sytuacji, kiedy 33-letni mieszkaniec miasta z impetem wjechał w grupę osób czekających na tramwaj. To nie koniec, bo chwilę później wycofał auto i wjechał w ulicę pod prąd, taranując samochody i raniąc kolejne osoby. Ostatecznie w szpitalach znalazło się 20 osób. Wśród nich była ciężko ranna Patrycja.

22-letnia Patrycja Paruzel w stanie krytycznym została natychmiast przewieziona do szczecińskiego szpitala. I chociaż jej szanse rosną, a rokowania są dobre, to nadal znajduje się w stanie zagrożenia życia, przez obrażenia odniesione w obrębie mózgu. Niedawno została poddana operacji chirurgicznej, w trakcie której lekarze składali jej nogę. Tu nie było komplikacji, jednak młoda dziewczyna nadal jest podłączona do respiratora i utrzymywania w śpiączce farmakologicznej. Lekarze przekazali jej rodzicom informacje, że aby wróciła do pełni zdrowia, potrzebna będzie długa i kosztowna rehabilitacja. Tu potrzeba prawie pół miliona złotych, a bliscy Patrycji takich środków nie mają.

Zobacz wideo Patrycja Sołtysik o trudnych momentach w ciąży. Lekarz powiedział jej coś, czego nigdy nie zapomni. "Dziś nie mam mu tego za złe"

Zbiórka, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Rodzice Patrycji stoją pod ścianą

Rodzice 22-letniej Patrycji, która po zdarzeniu na szczecińskim rondzie trafiła w stanie krytycznym do szpitala, proszą - znajomych i nieznajomych - o wsparcie. "Patrycja po wyjściu ze szpitala będzie wymagać długotrwałej rehabilitacji, by stanąć na nogi i odzyskać sprawność. Koszty koniecznej, jednak nierefundowanej przez NFZ, przynajmniej kilkumiesięcznej rehabilitacji w ośrodku specjalizującym się w profesjonalnej, intensywnej terapii po wypadkach są niebotyczne. To ogromne pieniądze, które są potrzebne na 'już'" - pisze mama dziewczyny w opisie do zbiórki charytatywnej, bo chociaż dziewczyna znajduje się jeszcze w śpiączce farmakologicznej, to wsparcia potrzebuje już teraz.

Wstępnie wyliczono, że na leczenie i rehabilitację 22-latki potrzebna będzie zawrotna suma pieniędzy, której jej bliscy nie posiadają. To prawie pół miliona złotych! Rodzice poszkodowanej dziewczyny, jak sami podkreślają, woleliby skupić się na powrocie jej do zdrowia, aniżeli szukać możliwości zdobycia tej kwoty. Jednak rzeczywistość nie pisze się wcale w kolorowych barwach. Są rozżaleni, że z tym całym problemem zostają sami, bez pomocy z zewnątrz.

- Nie powinniśmy w ogóle zajmować się pieniędzmi w takiej sytuacji. Kiedy jest zamach na ludzi, państwo powinno pokryć wszystkie koszty leczenia i rehabilitacji, a potem ewentualnie odzyskiwać te pieniądze od sprawcy - powiedział w rozmowie z portalem "Fakt" Jarosław Paruzel, tata Patrycji. - Dlatego jesteśmy zmuszeni do zbiórki charytatywnej, choć wcale nie chcielibyśmy jej organizować. Jednocześnie dziękujemy wszystkim, którzy nam pomagają przy jej założeniu i oczywiście wszystkim wpłacającym datki - dodał ojciec poszkodowanej 22-latki. Patrycję można wesprzeć za pośrednictwem strony siepomaga.pl..

1 marca - to właśnie wtedy wszyscy wstrzymali oddech

Wypadek, w którym ucierpiała 22-letnia Patrycja, miał miejsce 1 marca 2024 roku w Szczecinie. To właśnie wtedy w grupę ludzi, stojących i czekających na tramwaj, z impetem wjechało auto, za którego kierownicą siedział 33-letni mieszkaniec miasta. To nie był wypadek, śledczy prowadzący dochodzenie uważają, że jego działanie było intencjonalne, bo po zmasakrowaniu pieszych - wjechał w ulicę pod prąd i staranował samochody, raniąc kolejne osoby. Szybko został zatrzymany.

Do szczecińskich szpitali zostało przetransportowanych w sumie dwadzieścia osób, w tym dwie w stanie krytycznym. Jedną z nich była właśnie 22-letnia Patrycja. "Babcia Patrycji dowiedziała się o tym wypadku z telewizji. Wiedziała, że właśnie o tej porze Pati kończy pracę. Zdenerwowała się i zaczęła do niej dzwonić, żeby upewnić się, że Patrycji nic się nie stało... Niestety telefon córki milczał. Potem był kolejny i kolejny sygnał. Dzwoniłam ja, dzwonił jej brat Szymon. Po drugiej stronie odzywała się poczta głosowa. Łudziliśmy się, że może Pati nie słyszy, może się z kimś zagadała, może zostawiła telefon w pracy... Prawda okazała się jednak najgorsza" – wspomina mama dziewczyny na stronie zbiórki.

Sprawca usłyszał już zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób, za co grozi mu dożywocie. Jednak nie wiadomo jeszcze, czy w ogóle stanie przed sądem, bo biegli muszą ocenić, czy w momencie popełniania czynu był poczytalny. Jak podaje fakt.pl, "wiadomo, że mężczyzna leczył się psychiatrycznie".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.