NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

To pole jest wymagane

XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 20 godz
  • 52 min
  • 45 sek

MZ: pod względem liczby lekarzy jesteśmy w środku stawki krajów OECD. Eksperci: raport mało wiarygodny

Autorzy: PAP; oprac. MP • Źródło: PAPOpublikowano: 19 marca 2024 23:12Zaktualizowano: 20 marca 2024 09:07

Podkomisja stała do spraw organizacji ochrony zdrowia rozpatrzyła informacje na temat kadr medycznych w systemie ochrony zdrowia (liczba i potrzeby) w podziale na poszczególne grupy zawodowe i specjalności – stan na 31 grudnia 2023 r. przedstawione przez Ministerstwo Zdrowia.

MZ: pod względem liczby lekarzy jesteśmy w środku stawki krajów OECD. Eksperci: raport mało wiarygodny
MZ przedstawiło raport na temat kadr medycznych Fot. AdobeStock/santypan

 

Liczba lekarzy w Polsce

Podczas obrad sejmowej Podkomisji stałej do spraw organizacji ochrony zdrowia, pod przewodnictwem posłanki Józefy Szczurek-Żelazko, raport na temat liczby i potrzeb kadr medycznych w systemie ochrony zdrowia przedstawił w imieniu resortu dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych w MZ Mariusz Klencki.

Jego zdaniem, raport jest "konserwatywny", gdyż uwzględniono w nim - np. w przypadku lekarzy - nie osoby mające tylko prawo wykonywania zawodu, ale te, które pracują faktycznie. Jak wskazał, "nie znajdują potwierdzenia w faktach" krążące w przestrzeni publicznej doniesienia, że Polska ma bardzo niski wskaźnik lekarzy na 100 tys. mieszkańców wynoszący 2,4.

- To nie 2,4, tylko 3,6 - podkreślił dodając, że w grupie krajów OECD znajdujemy się "w środku stawki" i "w dobrym towarzystwie". To, że na przestrzeni lat 2019-2022 udało się zwiększyć "generowanie nowych lekarzy" i kierowanie ich do systemu jest, w jego opinii, skutkiem tego, że podejmowano różne kroki, aby tak się stało. Dzięki takim działaniom liczba aktywnych lekarzy wzrosła aż o 8 proc.

Mariusz Klencki przyznał, że w różnych regionach kraju nasycenie lekarzami jest różne, największe w Warszawie (5,8) i woj. mazowieckim, w innych wskaźnik ten jest dwa razy mniejszy, ale, jak powiedział, "i tam obserwujemy wzrost". Dzieje się tak dzięki rozszerzeniu bazy placówek kształcących kadrę lekarską, np. w woj. warmińsko-mazurskim i na Podkarpaciu.

Jak zaznaczył, "efekt nie jest sztywny i nie zawsze dzieje się tak, że osoba kończąca studia w danym regionie tam zostaje, ale bardzo często tak się właśnie dzieje".

Dyrektor Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych w MZ poinformował także, iż zmienia się struktura wiekowa lekarzy, a to dzięki "efektowi wzrostu frakcji lekarzy, którzy są stosunkowo młodzi", uzyskanego na skutek zwiększenia liczby studentów medycyny w ostatnich latach. Zgodził się, że średnia wieku lekarzy jest wciąż wysoka, ale - w jego ocenie - dzieje się tak z powodu wysokiej aktywności zawodowej lekarzy, którzy mogliby już przejść na emeryturę, ale to nie znaczy, że "mamy jakiś alarm, bo się nam ta kadra starzeje".

Podkreślił natomiast, że w latach 2005-2022 "dynamicznie rosła" liczba miejsc kształcenia lekarzy i na przestrzeni tego czasu zwiększyła się o 162 proc., czyli więcej, niż 2,5 razy.

"Nie mamy zastępowalności pokoleniowej wśród pielęgniarek"

Klencki podał, że do tej pory "koncentrowaliśmy się na miejscach", natomiast mniejsze znaczenie przywiązywano do kadry, która kształci przyszłych lekarzy. Obiecał, że resort zajmie się teraz tą kwestią, zwłaszcza że "uczelnia przestała być konkurencyjnym miejscem pracy dla lekarzy", jeśli chodzi o strukturę zarobków.

Jak poinformował, Departament Analiz w MZ podjął się "nieco karkołomnego zadania" stworzenia modelu, który pozwoli, przy pewnych założeniach, przeanalizować trendy, jakie mogą się pojawić w przyszłości, jeśli chodzi o "podaż lekarzy" i popyt na ich usługi.

Jako że "podaż trwa", czyli wiadomo, ilu jest studentów na I i II roku medycyny, biorąc pod uwagę, że kształcenie w pełni wykwalifikowanego lekarza trwa 10 lat i więcej, można określić, ilu będziemy mieć specjalistów po upływie tego czasu. Natomiast analiza popytu jest trudniejsza, gdyż "dużo zależy od tego, jak będzie zorganizowany system", czyli jaka będzie w nim rola lekarza, jak będą zorganizowane środki techniczne wspomagające system, jakie będzie obciążenie pracą biurokratyczną - "to jest słabsza strona tego modelu" - przyznał.

Przekazał jednak, że niezależnie od jej słabych stron "analiza jest optymistyczna z punktu widzenia pacjenta".

- Za parę lat powinniśmy mieć zjawisko nienotowane w dziejach, czyli nadpodaż lekarzy - powiedział. Także dlatego, że do systemu może wkroczyć sztuczna inteligencja, która przejmie część ich obowiązków i rola lekarza zacznie się zmieniać.

Klencki nadmienił, że na wzrost liczby czynnych lekarzy w Polsce wpływ ma także napływ przedstawicieli tego zawodu z Ukrainy - w tej chwili jest ich ok. 6 tys., czego zazdroszczą nam kraje ościenne, m.in. Czechy, gdyż zajmują się oni w dużej mierze uchodźcami z tego kraju. Nadmienił, że za kilka lat część z nich wróci do ojczyzny, ale większość - 70-80 proc. zostanie, bo zostaną u nas także ukraińscy pacjenci, zwłaszcza ci starsi i chorzy, więc "ta siła nam się przyda".

Przedstawiciel resortu zdrowia, przechodząc do tematu pielęgniarek i położnych przyznał, że w tego grupie zawodowej sytuacja nie wygląda tak optymistycznie, jak w grupie lekarzy i można się spodziewać, że w najbliższych latach "liczba pielęgniarek osiągających wiek emerytalny będzie większa, niż liczba pielęgniarek kończących studia i wchodzących do zawodu".

- Nie mamy tej zastępowalności pokoleniowej - orzekł, ale zaraz wyjaśnił, że "ta luka będzie się zmniejszała", ale nie osiągniemy stanu równowagi ani w ciągu roku, ani dwóch, niemniej jednak "trend jest pozytywny".

Podobnie jest z położnymi, jednak biorąc pod uwagę analizę potrzeb i spadającą liczbę porodów "sytuacja może nie być aż tak dramatyczna".

Klencki zapewnił, że podejmowane są działania, aby poprawić sytuację, jeśli chodzi o niewystarczającą liczbę pielęgniarek i położnych. To, po pierwsze, rozszerzenie katalogu kompetencji tych grup zawodowych o nowe uprawnienia, m.in. wystawianie recept, skierowań na badania diagnostyczne, kwalifikowanie do szczepień, uprawnienia do stwierdzania zgonu w ramach czynności ratunkowych, czy nowe specjalizacje.

Do tego dochodzą środki unijne na wsparcie systemu szkolenia podyplomowego i dofinansowanie szkolenia specjalistycznego oraz system zachęt do podejmowania takich a innych kierunków studiów na pielęgniarstwie i położnictwie.

- Trwają też prace dotyczące regulacji zawodów pielęgniarki i położnej, będzie zmiana ustawy - poinformował dodając, że zmiany będą szły w kierunku wspomożenia tych grup zawodowych.

"Sytuacja diagnostów laboratoryjnych jest stabilna"

Przedstawiciel MZ odniósł się także do kwestii dotyczących grupy zawodowej diagnostów laboratoryjnych - ich liczba, jak podał, w latach 2009-22 wzrosła o 6 proc. a do zawodu wchodzi więcej osób, niż go opuszcza. - Sytuacja jest stabilna - ocenił.

Z kolei, w przypadku fizjoterapeutów, jest jeszcze lepiej, bo ich liczba wzrosła o 17 proc., do czego przyczyniła się ustawa o zawodzie fizjoterapeuty, która "podniosła jego rangę" i zachęciła do jego podejmowania. Wprawdzie ostatnio spadła liczba studentów zgłębiających tę dziedzinę, ale to "nie stanowi zagrożenia".

Za optymistyczne Mariusz Klencki uznał także dane dotyczące farmaceutów, których liczba w analizowanym okresie wzrosła o 8 proc. i "nie widać zagrożeń na horyzoncie".

Przyznał, że a analizie nie znalazły się informacje na temat innych zawodów medycznych, które nie są jeszcze uregulowane, więc brakuje takich danych w systemie. Poinformował, że ustawa o niektórych zawodach medycznych - a konkretnie 15 - będzie procedowana pod koniec marca.

Po przedstawieniu przez Dyrektora Departamentu Rozwoju Kadr Medycznych w MZ informacji, członkowie podkomisji i zaproszeni na nią goście przeprowadzili merytoryczną dyskusję, podczas której skrytykowali raport resortu jako mało wiarygodny i nieodzwierciedlający rzeczywistości.

Poseł Krzysztof Bojarski (KO) ocenił wręcz jego wynik jako "zakłamany" i podniósł, że "trzeba dokonać megaprofesjonalnej analizy". Dyskutanci zarzucali autorom analizy, że nie wzięli pod uwagę wszystkich czynników - tych wpływających na teraźniejszość i mogących mieć wpływ na przyszłość. Oraz to, że niektóre dane różnią się nawet o kilkanaście procent od tych podawanych m.in. przez GUS czy samorządy zawodowe.

Zamykając obrady podkomisji Józefa Szczurek-Żelazko obiecała, że po dokładniejszej analizie raportu i zebraniu uwag debatujących wystąpi do Ministerstwa Zdrowia z wnioskiem o jego uszczegółowienie, co pewnie będzie wymagało czasu, więc zapewne wrócą do tego tematu w lipcu.



Nie przegap najważniejszych wiadomościObserwuj nas w Google NewsObserwuj nas w Google News
Dowiedz się więcej na temat:
Podaj imię Wpisz komentarz
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum