• Po II wojnie światowej ZSRR chciało zbudować samolot, który będzie mógł startować z miejsca
  • Maszynę udało się zbudować i pomyślnie przeszła testy. Problemy zaczęły się wtedy, gdy zaczęła latać z pełnym uzbrojeniem
  • Szybko okazało się, że największe bolączki Jak-38 to krótki zasięg i konieczność "obcinania" wyposażenia, by w ogóle był w stanie latać

Lata 50. to okres utrzymujących się powojennych napięć, w którym trwało zawieszenie broni, a jednocześnie ubezpieczano się na ewentualny powrót konfliktu. Dla gigantów pokroju ZSRR była to okazja, by odświeżyć technologie wojskowe, podpatrując m.in. to, co działa na Zachodzie. Wielka Brytania opracowała w 1957 r. tzw. Harriera, czyli samolot pionowego startu, który miał być odpowiedzią na potrzebę ograniczenia budowy wielkich lotniskowców, a te szczególnie w ostatnich latach wojny były chętnie niszczone przy użyciu bombowców. Brytyjski Harrier został po raz pierwszy przetestowany w 1960 r., a w 1969 r. zaczęła się jego produkcja. I był to samolot na tyle udany, że Armia Królewska wykorzystywała go aż do 2011 r.

McDonnell Douglas AV-8B Harrier II Foto: Shutterstock
McDonnell Douglas AV-8B Harrier II

ZSRR próbowało zatem powtórzyć ten sukces. Początkowo za sprawą Jak-36, zbudowanego już w 1963 r., który stanowił swoistą pokazówkę tej technologii. Pozostał jednak maszyną eksperymentalną, bo jego silniki były za słabe, by całość startowała z pełnym uzbrojeniem.