Nieliczne modelki robią karierę i zarabiają duże pieniądze

"Fotograf na sesji poprosił mnie, żebym się rozebrała i zaczęła pozować. Na początku trochę się wstydziłam, ale dałam radę. Po jakimś czasie powiedział mi, żebym położyła się na kanapie, więc tak zrobiłam. Złapał mnie za rękę, żeby robić zdjęcia dłoni w uścisku, ale przesuwał się coraz dalej, aż dosięgnął mojego krocza" — w książce Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki" wspomina modelka, która miała wtedy 16 lat.

Tajemnice kariery modelek. "Miałam nie jeść i nie ćwiczyć" (zdj. ilustracyjne)Elsa Moro / Shutterstock
Tajemnice kariery modelek. "Miałam nie jeść i nie ćwiczyć" (zdj. ilustracyjne)
  • "Miałam nie jeść i nie ćwiczyć. Idąc za tą radą, wpadłam w anoreksję i bulimię. Byłam bardzo słaba, straciłam włosy, miałam problem z zębami, miałam bardzo suchą skórę, przestałam miesiączkować na trzy lata. Robiłam to, bo chciałam pracować" — mówi jedna z bohaterek "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki"
  • — Modelki coraz częściej decydują się na comming outy dotyczące różnych patologii ich świata — mówi autorka książki
  • "Niestety w modelingu powszechne jest zjawisko ambitnych matek. Ambitna matka najczęściej sama chciała kiedyś być modelką, nie została, więc zrobiła wszystko, żeby to się udało córce, bez oglądania się na jej potrzeby" — pisze Skrzydłowska-Kalukin
  • "Ze swoim przeciętnym, najpopularniejszym w Europie rozmiarem 38 możesz zostać modelką plus size. Dziś wszystko jest możliwe, dziś nie trzeba poddawać się morderczym reżimom, w modelingu jest miejsce dla każdego. Także dla ciebie, kobieto w okolicach czterdziestki" — czytamy w książce. A jak jest naprawdę?
  • Więcej ważnych tekstów na stronie głównej Onetu
reklama

Poniżej przeczytacie kilka fragmentów książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki" Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin. Dla Onetu komentuje je autorka.

Body positive? Nie dajcie się nabrać

"Hiszpańscy reporterzy wdarli się z ukrytą kamerą do pomieszczeń, gdzie je ważono. Dolna granica dla 165 cm wzrostu wynosiła 56 kg. Pięcioro dziewcząt odesłano do domu.

Coraz chudsze i coraz młodsze. Takie modelki robią dziś największą karierę. Jak daleko się posuwają, by osiągnąć idealną sylwetkę? A przede wszystkim, jaki przykład dają swoim fankom, nastolatkom zafascynowanym modą. Tego się od nich nie dowiemy.

– Nie rozmawiamy na ten temat.

– To sprawa osobista.

– To zakazany temat, nie będziemy ryzykować.

– Chorujemy, ponieważ jesteśmy szczupłe. Więcej nie powiem.

Polska modelka Zuzanna Buchwald von Salm opublikowała w internecie film, który pokazał okrutną prawdę o wyniszczających dietach modelek. W filmiku, który obiegł świat i wywołał zamieszanie, mówi łamiącym się głosem, ociera łzy: Mam na imię Zuzanna, jestem modelką. Agencja modelek poprosiła mnie, żebym zrzuciła wagę i pozbyła się masy mięśniowej. Miałam nie jeść i nie ćwiczyć. Idąc za tą radą, wpadłam w anoreksję i bulimię. Byłam bardzo słaba, straciłam włosy, miałam problem z zębami, miałam bardzo suchą skórę, przestałam miesiączkować na trzy lata. Robiłam to, bo chciałam pracować." (Fragment książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki")

— Kiedy przejdziemy się po galeriach handlowych, zauważymy, że na szybach wystawowych sieciówek są modelki i modele o różnorodnych kształtach, wieku, sprawności fizycznej. Podobnie, kiedy przejrzymy ofertę sklepów on-line, okaże się, że ubrania prezentują także osoby z nadwagą, w różnym wieku – mówi Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, autorka książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki".

— Nie dajcie się nabrać, to kwiatek do kożucha. Większość modelek to wysokie, wiotkie, młode dziewczyny, a różnorodność się tylko zdarza – uważa Katarzyna Skrzydłowsk-Kalukin. — Branżą modową wstrząsnęło tyle skandali, że próbuje dostosować się do czasów, w których szanuje się prawa różnych osób. Zmienia się, widać to z roku na rok, jednak po wierzchu. Kojarzy mi się to z jabłkiem w fast-foodzie. Hamburger jest tłusty i niezdrowy, ale ponieważ wciąż to się powtarza i oskarża fast-foody o przyczynianie się do problemu otyłości, do hamburgera dodadzą jabłko. Fajnie, jabłko jest zdrowe, ale hamburger nadal szkodzi – dodaje autorka "Życia patyczaków ubranych w czarne rurki".

reklama

Molestowanie. Protest przeciwko pozowaniu topless będzie "nieprofesjonalny"

"[…] Trudno jest dzielić się historiami napaści. Kiedy są normą, skargi na nie mogą być traktowane jako uciążliwe i nieprofesjonalne. Wielokrotnie nazywano mnie feministką za zgłaszanie niechcianego obmacywania, klapsów, podszczypywania, naciskania na randki, telefony i SMS-y o charakterze seksualnym, brak odpowiednich miejsc do przebierania się itp. […]

Miałam szesnaście lat, fotograf na sesji poprosił mnie, żebym się rozebrała i zaczęła pozować. Na początku trochę się wstydziłam, ale dałam radę. Po jakimś czasie powiedział mi, żebym położyła się na kanapie, więc tak zrobiłam. Złapał mnie za rękę, żeby robić zdjęcia dłoni w uścisku, ale przesuwał się coraz dalej, aż dosięgnął mojego krocza. Włożył mi palce, bardzo mocno i dalej robił zdjęcia.

Kompletnie mnie sparaliżowało, czułam się zawstydzona. Potem położył się na kanapie i robił zdjęcia mojej cipki, a w końcu dotknął jej ustami. Nie mogłam na to nawet patrzeć, byłam zszokowana i zniesmaczona. Pamiętam, że spojrzałam w dół i zobaczyłam jego głowę w moim tyłku i poczułam w sobie jego język. W pewnym momencie nawet przyciągnął mnie do swoich nóg i pomyślałam: »To koniec, teraz mnie zgwałci«". (Fragment książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki")

Castingi? Kilkanaście rozmów pracę dziennie i odchodzisz z kwitkiem

"Niestety w modelingu powszechne jest zjawisko ambitnych matek. Ambitna matka najczęściej sama chciała kiedyś być modelką, nie została, więc zrobiła wszystko, żeby to się udało córce, bez oglądania się na jej potrzeby.

reklama

[…] Dziewczyny się przeciw temu buntują, widzą w mamie wymagającego krytyka, a nie osobę, która daje wsparcie. Nie można realizować swoich własnych ambicji poprzez życie córki. Takim traktowaniem młodych osób bardzo się je krzywdzi. Mają zaburzone własne granice albo w ogóle ich nie mają, a rodzice się dziwią, że ich córki mają problem w relacjach ze znajomymi, z partnerem, że pozwalają im przekraczać granice. Skąd mają je znać, skoro rodzic zawsze je naruszał?

Mamy z rysem narcystycznym doprowadzają do tego, że ich dzieci stają się takie same lub wręcz odwrotnie, są pełne kompleksów, bo nigdy nie spełniły oczekiwań toksycznej matki. Te dziewczynki wywyższają się albo są bardzo zakompleksione, z deficytami". (Fragment książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki")

— Można pomyśleć, że to życie jak w bajce. W wieku kilkunastu lat można zwiedzić świat – pojechać do Nowego Jorku, Kioto, Paryża, Mediolanu, na lodowiec i na sawannę. Tak. Jednak nastolatki jadą tam do pracy. I ot jakiej! — mówi Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin. Jeśli na sesję, to pozują w futrach, kiedy ekipa wachluje się i chroni przed upałem w cieniu, bo mamy właśnie lato, ale robimy kolekcję na zimę. To samo w zimie, ekipa w puchówkach, a modelki w kostiumach, bo robimy zdjęcia na lato.

Albo jedzie na castingi. Agencja matka z Polski wysyła ją do innego kraju, na inny kontynent do agencji, z którą podpisała umowę. I tam nasza nastolatka codziennie ma kilka albo kilkanaście rozmów o pracę. Dorośli ciężko to znoszą, a zazwyczaj mają jedno takie spotkanie na kilka lat. A młode modelki chodzą codziennie ubrane w czarne rurki i tiszerty podkreślające sylwetkę, na kilka castingów, na których mają przespacerować się przed komisją, która uzna, czy się nadają. Nikt nie będzie ich pocieszał, jeśli się nie nadają. A mogą się nie nadawać, bo pomysł na sesję jest taki, że szuka się kogoś innego. One niby o tym wiedzą – to nie ich wina, to o niczym nie świadczy. Jednak co innego wiedzieć, a co innego wyjść z kolejnego castingu z kwitkiem – dodaje dziennikarka.

Wiek modelek to kontrowersyjna sprawa

"Zuzanna Butryn opowiada: – Leciałam z Warszawy przez Amsterdam. Podróż była z przygodami, trwała ponad dwadzieścia godzin. Chyba z dziesięć godzin czekałam na przesiadkę. Kiedy doleciałam do Nairobi, była noc. Miałam spać w hotelu Hilton, który zarezerwowała mi agencja. Kiedy otworzyłam w pokoju walizkę, zobaczyłam, że mama zapakowała mi mały słoiczek dżemu. Zachciało mi się płakać z tęsknoty i samotności.

Pod okładką ciąg dalszy tekstu:

"Życie patyczaków ubranych w czarne rurki" Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2022 r.Materiały prasowe
"Życie patyczaków ubranych w czarne rurki" Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2022 r.

Wiedziałam, że muszę zamówić śniadanie na następny dzień do pokoju, bo nie będę miała siły zebrać się do hotelowej restauracji. I kiedy rano stanęłam w otwartych drzwiach, żeby je odebrać, zemdlałam. Klasycznie, runęłam na podłogę. To było zmęczenie i stres.

Moi rówieśnicy siedzieli w tym czasie na matematyce albo historii, rodzice zostali w Stalowej Woli, a ja po dwudziestu godzinach w samolocie i na lotniskach byłam sama na innym kontynencie. Z rodzicami miałam kontakt tylko przez SMS-y.

To był 2006 rok, nie mieliśmy jeszcze smartfonów, wi-fi w hotelach, nie mogłam połączyć się z nimi na Skypie, porozmawiać. Miałam Nokię z klawiaturą i kontakt z moim światem tylko przez SMS-y. Potem przychodziły duże rachunki. Raz tata zapłacił dwa tysiące złotych". (Fragment książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki")

reklama

— To absurd, że dzieci reklamują ubrania dla dorosłych. Nawet ludzie z tej branży tak uważają, przyznała mi to jedna z rozmówczyń, która organizuje sesje. Uczennice szkół średnich, a bywa, że i podstawówek, reklamują sukienki, garnitury, płaszcze dla zamożnych kobiet, albo dorosłych klientek sieciówek – mówi Katarzyna Kalukin.

— Te ubrania do nich nie pasują, natomiast ich sylwetka nie pasuje do kobiet, które te ubrania kupią, one będą w tym wyglądać inaczej. Znamy od dawna tę mantrę – ubrania najlepiej leżą na wiotkich, bardzo szczupłych ciałach. Wszyscy koncentrujemy się na bożku, któremu służy cała branża mody – na ubraniach.

Ale dla bożka pracują żywi ludzie. Jeśli są dorośli, wszystko jest w porządku, ale jeśli to dzieci, to źle jest, kiedy interesy bożka są najważniejsze. To w ogóle absurd, że w dzisiejszych czasach, w których tak bardzo zwraca się uwagę na godność człowieka, podmiotowość, ubrania wciąż prezentują żywe kobiety. Ubrania, które służą do tego, żeby dawać komfort człowiekowi, ale w modelingu to ludzie podkreślają piękno ubrań – dodaje Katarzyna Kalukin.

Przeciętna modelka śpi w mieszkaniu, które zajmuje kilkanaście osób

"Paulina: - Mieszkanie nie miało więcej niż czterdzieści metrów. W tym mieszkaniu były trzy pokoje, które były sypialniami, plus salon. Ten salon to był raczej przedpokój, przez który przechodziło się do pokoi, ale wrzucili tam malutką kanapę. Ja mieszkałam w jedynce, więc miałam pokój dla siebie. Miałam pojedyncze łóżko i jak zrobiłam krok, to byłam poza pokojem. Płaciłam za to 8 tys. 500 dolarów w Hongkongu. Oprócz tego były jeszcze dwa inne pokoje dwuosobowe. Natalia urzędowała w dwuosobowym.

reklama

Natalia: - Pokój dwuosobowy wyglądał trochę jak cela więzienna. Łóżko piętrowe i jedna szafa na dwie osoby, więc masz może 50 centymetrów na całe swoje życie przez trzy miesiące...

Paulina: - Bo to nie jest polska szafa, to jest hongkońska szafa, mikroskopijna.

Natalia: - Ja wiedziałam, jakie będą warunki w tym mieszkaniu. Byłam tam już drugi raz.

Paulina: - Ja byłam pierwszy, to był szok.

Natalia: - Pierwsze, co zrobiłam, to wzięłam miotłę i zaczęłam zamiatać, bo w moim ostatnim pokoju, w innym mieszkaniu, znalazłam zużyte prezerwatywy pod łóżkiem.

Paulina: - Kiedy ja przyjechałam do tego mieszkania, były tam inne drzwi, metalowe, anty­włamaniowe. Mieszkała tam Brazylijka, zrobiła tak, że dolny róg tych drzwi był wygięty jak kartka i można było włożyć przez nie rękę. Laska poszła na imprezę, imprezy w Hongkongu są dosyć hardkorowe, mam kontent family friendly, więc nie opowiem tego w szczegółach, ale w Polsce takich hardkorowych imprez nigdy nie przeżyłam. Natomiast tam, jak się imprezuje, trwa to zazwyczaj dwa dni i jest nie tylko alkohol. Po nie tylko alkoholu ta dziewczyna wróciła do domu, okazało się, że nie ma kluczy. Znalazła jakieś ukryte supermoce i tak bardzo chciała otworzyć drzwi, że znalazła sposób. Wykopała dziurę w metalowych drzwiach antywłamaniowych". (Fragment książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki")

— Modelka nie nosi na co dzień tych ciuchów, które prezentuje na pokazach, albo sesjach zdjęciowych. Chyba że jest gwiazdą, wtedy stać ją na to, w czym pozuje. Jednak gwiazd jest niewiele – mówi Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin. I dodaje: – Przeciętna modelka zdejmuje te nie swoje ubrania, zakłada dżinsy i jedzie metrem do apartamentu dla modelek, w którym mieszka jeszcze kilka osób takich, jak ona, w którym nie ma swojej szafy, ani półki w lodówce i w którym nawet zdarza się, że jej łóżko jest zajęte, bo zanim wróci, położy się w nim kto inny. Myślałam, że modeling to zabawa, ale pisząc tę książkę, zrozumiałam, że to ciężka praca.

reklama

Nieliczne modelki robią karierę, zarabiają duże pieniądze, ale są takie

"Miałam siedemnaście lat, to był mój drugi kontrakt w życiu, uwierzyłam im. Byłam przekonana, że skoro agencja, z którą współpracuję, mówi mi, że muszę coś zrobić, to naprawdę muszę, nie ma tu pola na kaprysy. Chodzenie w piątki do klubu jest obowiązkowe i koniec.

[…] Byłam raz. Czułam się bardzo dziwnie. Nie bawiłam się dobrze, kiedy chciałam już iść do domu, agentka namawiała, żebym jeszcze została. Stawiała mi drinki i mówiła: napij się, będziesz się dobrze bawić. A ja wtedy nienawidziłam alkoholu, w ogóle go nie piłam, nie lubiłam być w towarzystwie ludzi, którzy pili.

Wtedy pomyślałam, że to niemożliwe, żeby picie było obowiązkowe. Że to nie jest w porządku, że agentka podsuwa mi alkohol, że muszę jej przypominać, ile mam lat, siedzieć w tym klubie, chociaż źle się w nim czuję, i pić, żeby dobrze się bawić. Postanowiłam więc wykręcać się od imprez. Nie odmawiałam wprost, po prostu w kolejne piątki udawałam, że boli mnie głowa albo brzuch i mogłam zostawać w domu. W Paryżu byłam miesiąc, miałam pracę, ale nic nie zarobiłam, bo musiałam spłacić dług. Nie spłaciłam, bo Paryż to bardzo drogie miejsce". (Fragment książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki")

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, autorka książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki".Wydawnictwo Czerwone i Czarne
Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, autorka książki "Życie patyczaków ubranych w czarne rurki".

— Jednak ten zawód ma też dobre strony. Jeśli wszystko ułoży się dobrze, można zarobić na mieszkanie, można nauczyć się samodzielności i zaradności w najtrudniejszych sytuacjach. Można też zrobić karierę i stać się celebrytką z wielkimi pieniędzmi. O to ostatnie jednak coraz trudniej – mówi Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin.

reklama
reklama

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

agas

Data utworzenia: 31 października 2022, 08:02
reklama
Masz ciekawy temat? Napisz do nas list!
Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.