Krzysztof Sobczak: Rozpoczyna się właśnie proces "sprzątania" licznych zmian w prawie z minionych ośmiu lat, które nie powinny pozostać w demokratycznym państwie prawa. Czy na krótkiej liście do szybkiej realizacji powinno się znaleźć przywrócenie kontradyktoryjnego modelu procesu karnego, który zaczął funkcjonować od połowy 2015 roku, ale zaraz po przejęciu władzy przez Zjednoczoną Prawicę został wycofany?

Hanna Paluszkiewicz: Tak, nie mam wątpliwości, że powrót do kontradyktoryjnego modelu procesu karnego powinien nastąpić, a kroki w tym kierunku można podejmować stosunkowo szybko. Warto wyjaśnić, że kontradyktoryjny model procesu karnego opiera się na istnieniu przeciwstawnych, lecz równoprawnych (w sensie pozycji procesowej) stron postępowania toczących swój spór prawny przed niezależnym od nich arbitrem. Ten pomysł na model polskiego procesu karnego z równą pozycją oskarżyciela i oskarżonego oraz niezależnego od nich sądu warto możliwie szybko przywrócić. Oczywiście trzeba pamiętać, że już wcześniej, przed reformą z 2015 roku, właściwie od wejścia w życie w 1997 roku nowej procedury karnej polski proces karny był częściowo kontradyktoryjny, a w każdym razie do tego modelu zmierzał.

Zobacz również: Prof. Pisuliński: Uporządkowanie procedury cywilnej pilnie potrzebne

To prawda, że zawierał on takie elementy, ale był jednak określany jako inkwizycyjny i ta uchwalona we wrześniu 2013 roku nowelizacja miała w istotny sposób przesunąć proporcje w kierunku modelu kontradyktoryjnego.

Rzeczywiście, tzw. wielka nowelizacja k.p.k. miała doprowadzić do zwiększenia kontradyktoryjności procesu karnego, przede wszystkim w jego stadium przed sądem, co nawet znalazło wyraz w haśle określającym tę reformą - ku kontradyktoryjności. Dzięki temu idea kontradyktoryjności miała szanse się rozwinąć i urzeczywistnić, mimo że była ograniczona jedynie do postępowania sądowego. Łączyło się to wówczas z większą samodzielnością stron procesowych i ich odpowiedzialnością za wynik procesu oraz niezależną w tym układzie procesowym pozycją sądu, jako arbitra w sporze.

 

Trzeba do tego wrócić?

Oczywiście tak. Te zmiany, które miały miejsce w ciągu ostatnich ośmiu lat, w istotny sposób zmniejszyły kontradyktoryjność procesu, choćby z tego powodu, że jednocześnie zdecydowanie wzmocniona została pozycja prokuratora, który obecnie występuje w stadium jurysdykcyjnym nie tylko jako oskarżyciel, ale także - szczególnie po ostatniej nowelizacji z września ubiegłego roku - stał się uczestnikiem procesu o znacząco większej roli niż to było wcześniej.

 

Przedsprzedaż

Do pozycji prokuratora w postępowaniu sądowym jeszcze wrócimy, ale chciałbym przypomnieć argumenty, które zdecydowały o szerszym zastosowaniu modelu kontradyktoryjnego. Ta decyzja była poprzedzona szeroką dyskusją, były argumenty za i przeciw, ale przeważyły te wskazujące na zalety i korzyści z takiego rozwiązania. Zresztą taki model procesu promuje Europejska Konwencja Praw Człowieka i orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. To miała być ważna i dobra zmiana.

To prawda, że z tym pierwszym znaczącym otwarciem na kontradyktoryjność procesu karnego wiązano wiele nadziei. Ale trzeba pamiętać, że równolegle z nurtem kontradyktoryjnym rozpoznania sprawy na rozprawie, podczas której miało dojść do przedstawienia argumentów przez obie strony procesu na równych zasadach przed niezależnym arbitrem, jakim w tym modelu miał być sąd, rozwijano bardzo mocno nurt konsensualny, który prowadził do rozstrzygania części spraw poza rozprawą, najczęściej na tzw. posiedzeniu wyrokowym, poprzez zatwierdzone przez sąd porozumienie stron.

Zobacz również: Prof. Waltoś: Trzeba "odziobrzyć" prawo i proces karny >>

Czy ta metoda, kiedyś mocno propagowana jako sposób na skrócenie i przyspieszenie postępowań, też została w ostatnich latach ograniczona, czy zaniedbana?

Tak, również nurt konsensualnego rozpoznawania sprawy karnej został w istotny sposób ograniczony. Jeśli więc miałby być przywrócony kontradyktoryjny model postępowania, to idea konsensualizmu także powinna być odbudowana. A to dlatego, że zależy nam nie tylko na dotarciu do prawdy, na rzetelnym procesie, który zabezpiecza procesowo równe pozycje obu stron, ale również na sprawności postępowania karnego. Siłą rzeczy taki proces stricte kontradyktoryjny jest pracochłonny i czasochłonny. Oczywiście, w poważnych, trudnych sprawach, gdzie w grę wchodzi wielość oskarżonych i wysokie zagrożenie karą, on musi taki być. Ale w sprawach mniejszej wagi, prostszych uzasadnione jest korzystanie z rozwiązań umożliwiających ich szybsze zakończenie porozumieniem.

 

Czy to wymaga przywrócenia, ożywienia? Bo przynajmniej częściowo to weszło do praktyki sądowej.

To prawda. Nurt konsensualnego zakończenia sprawy karnej częściowo działa, ale na obecnym etapie z pewnością wymaga przebudowania. Ostatnie osiem lat spowodowało także na tym polu odejście od pierwotnych koncepcji. Wprowadzone w 2015 roku rozwiązania nie miały szansy się sprawdzić, choćby możliwość konsensualnego umorzenia postępowania na etapie przygotowawczym na skutek pojednania się stron. 
W każdym razie w mojej ocenie dobrym rozwiązaniem było to, że drobniejsze i prostsze sprawy mają szansę być rozstrzygnięte w nurcie szybszym, konsensualnym, a te poważniejsze, bardziej wymagające w nurcie kontradyktoryjnym, gdzie istotne jest stworzenie warunków prawnych dla solidnego zaprezentowania argumentów oskarżenia i obrony, przedstawienia dowodów, a występujący w roli arbitra sąd ma lepsze warunki do ich oceny. Taki model musi być przemyślany, muszą w nim być zachowane proporcje zapewniające równowagę procesową stron, a  z pewnością obecnie ten element nie jest zapewniony. 

 

To wróćmy teraz do prokuratorów, bo ich rola w tym, co się stało, była znacząca. Otóż prawnicy – obrońcy byli za rozszerzeniem kontradyktoryjności, sędziowie też, a “oporowali” prokuratorzy. I to oni przekonali osiem lat temu ministra i rząd do wystąpienia o cofniecie tej reformy. A potem załatwili sobie istotne zwiększenie swojej roli procesie karnym. Dobrze to pamiętam?

Też tak to oceniam. O ile wydaje się, że  obrońcy i sędziowie widzieli korzyści w tej reformie, to prokuratorom ona od początku nie podobała się. Tylko trzeba pamiętać, że w tamtym czasie prokuratura działała też w w innych uwarunkowaniach prawnych i innej  formie organizacyjnej. Warto sobie przypomnieć, że problemem było wówczas choćby takie zorganizowanie rozpraw, by ten sam prokurator, który prowadził postępowanie przygotowawcze prezentował i popierał również akt oskarżenia przed sądem.

 

Pamiętam, była taka praktyka, że na rozprawę przychodził prokurator dyżurny, który odczytywał, co mu tam przygotowano. To rzeczywiście nie był model do kontradyktoryjnego procesu.

No właśnie, bez odejścia od takich zasad prokuratura nie byłaby w stanie wejść w nowy system i zaakceptować swoją rolę w kontradyktoryjnym modelu postępowania. 

 

Ale podczas prac nad tą reformą mówiło się konieczności odpowiednich zmian. 

Mówiło się, ale tych zmian ostatecznie na większą skalę nie przeprowadzono, wydaje się, że prokuraturze wydawało się to wręcz niemożliwe, natomiast niestety zdecydowano o odejściu od kontradyktoryjnego modelu postępowania przed sądem. Prokuratura - uogólniając -  nie chciała zaakceptować swojej roli w procesie sądowym, nie chciała by od niej wymagać większej aktywności, co doprowadziło do wycofania się z reformy z 2015 roku. Warto przypomnieć, że wcześniejsze badania aktowe prof. Katarzyny Dudki pokazały, że aktywność prokuratorów w postępowaniu sądowym była niewielka i po cofnięciu reformy w 2016 roku tak do dziś pozostało. Powrót do modelu kontradyktoryjnego procesu karnego będzie wymagał nie tylko zmian w procedurze karnej, ale także zmian systemowych w ustroju prokuratury. 

 

Tę reformę na wniosek prokuratury cofnięto na początku 2016 roku, a potem kolejnymi zmianami wzmacniano znaczenie prokuratora w postępowaniu sądowym.

Rzeczywiście, to zaczęło się już w 2016 roku, od noweli wycofującej elementy wzmacniające kontradyktoryjność procesu, ale już nieco wcześniej krok po kroku wprowadzano regulacje zwiększające uprawnienia procesowe prokuratora i tym samym wzmacniające jego procesową pozycję, przede wszystkim wobec sądu. 

 

No i jest taka opinia, że te proporcje między rolą prokuratora i sądu zostały wyraźnie zaburzone. To też wymaga weryfikacji?

Absolutnie tak. Trzeba podkreślić, że w okresie ośmiu lat był to cały szereg zmian w procedurze karnej, nie zawsze zauważalnych i zrozumiałych dla nie-prawników, a które doprowadziły do nadmiernego rozbudowania pozycji procesowej prokuratora. Na szczęście dość łatwo daje się je zidentyfikować i dość łatwo jest się z nich w formie nowelizacji k.p.k. wycofać. 

 

Będzie więc takie pytanie organizacyjne - jak to przeprowadzić? Bo minister sprawiedliwości zapowiedział powołanie komisji kodyfikacyjnej prawa karnego, która z natury rzeczy będzie musiała podjąć szerszy trud zreformowania prawa karnego i procedury karnej. I wtedy "cofnięcie" zmian dotyczących kontradyktoryjności procesu i pozycji prokuratora umieścić na tej dużej liście zadań dla komisji, czy wystawić je przed nawias do szybkiego załatwienia?

Oczywiście część koniecznych zmian należy wystawić przed nawias i możliwie szybko się nimi zająć. A szybkie działanie jest konieczne, ponieważ w nowelizacjach z ostatnich dwóch-trzech lat pojawiło się w kodeksie postępowania karnego szereg takich sformułowań - wytrychów jak interes społeczny, interes praworządności. To zwroty niedookreślone, które ma wypełnić treścią prokurator i one mają służyć wspomnianemu wzmocnieniu roli prokuratora w procesie. W kontradyktoryjnym procesie tak być nie powinno. Nie można zaakceptować tego, że to prokurator, a nie sąd decyduje o biegu postępowania, o trybie ścigania przestępstwa, o warunkowym tymczasowym aresztowaniu, czy choćby o jawnym rozpoznawaniu sprawy. 

 

Wprowadzono nawet takie kuriozum, że bez zgody prokuratora sąd nie może podejmować pewnych decyzji.

Tak, to jest już zupełne kuriozum. Wzrost pozycji prokuratora jest wyraźnie widoczny i to nie może zostać zaakceptowane, w tym zakresie kodeks postępowania karnego wymaga szybkiej zmiany. 
Ale nie można nie zauważyć, że tu kompleksowa reforma procedury karnej też jest bardzo potrzebna. Nie wystarczy, by prawodawca cofnął się do stanu prawnego z 2015 roku, bo my już jako społeczeństwo jesteśmy w innym miejscu. Świat się zmienia, mamy do czynienia z nowymi zjawiskami społecznymi, z ogromnymi zmianami technologicznymi, inaczej już działa nasz wymiar sprawiedliwości, i to wszystko trzeba uwzględniać tworząc i zmieniając prawo, w tym i procedurę karną. Trzeba więc na nowo zastanawiać się, jaki proces karny jest nam potrzebny, jaki model spełni nasze dzisiejsze oczekiwania i potrzeby w zakresie walki z przestępczością. No i trzeba patrzeć nie tylko wstecz, ale też do przodu, ku przyszłości. 

 

Nie tylko naprawiać, ale też budować nową konstrukcję?

Oczywiście to, co zostało popsute, trzeba naprawić, ale jednocześnie iść do przodu. Zadaniem dla nowej komisji kodyfikacyjnej jest przygotowanie nowego kodeksu, co jednak będzie wymagało namysłu i zajmie trochę więcej czasu.