To nie jest tak, złe że aż dobre. Jedyne czego można gratulować reżyserowi to konsekwencji. To jest za lekkie na wagę piórkową, bo to jest kompletnie nieskuteczne w kategorii film. 2
Dystans i autoironia w kinie to doskonałe narzędzia do odbrązowienia czegoś, skonfrontowania i wyciągnięcia wniosków oblanych farsą i brakiem zmanierowanej akademickiej przemowy. Gorzej, jak reżyser stosuje prześmiewczość wobec siebie i... nie da się, temu zaprzeczyć. Ściema po polsku to ściema aspiracji do pokazania kulis kreacji filmowej i wszystkiego łącznie z samym sobą w nie najlepszej kondycji — najgorzej, że to nie jest przerysowane, a jest prawdą. Po co oglądać w kinie filmy kogoś, kto wie, że się kręci wkoło (i nie jest wesoło) i ma się wrażenie, że ta strategia to wykupienie ubezpieczenia na potencjalną krytykę. Swoiste krzyczenie "wiedziałem pierwszy", tylko że co widzowi z tego, skoro dostaje rozrywkę pełną seksizmu, żarty z brodą i wąsami, przy stole lat 90. To już jest nieznośna autoepigonia i ściganie się z samym sobą w byciu nieudolnym. Niestety to nie jest tak złe, że aż dobre.
Może spróbujmy naszkicować chociaż fabułę, gdyż to był bardzo mały format notatnika, a ktoś próbuje w niby "wykalkulowanym" chaosie przedstawić nam obserwację środowiska artystycznego. Mamy historię, w której z samym reżyserem obrazu i jego teamem, wśród których jest komik (tylko z nazwy), zrobią przekręt, w którym będą jeździć po kraju i robić castingi do filmu — chociaż ten ma nigdy nie powstać. Odgrywają niby jakieś zdjęcia próbne, przekonują kolejne aktorki to wdzięczenia się, ale okazuje się, że jest to nierentowne i skazuje ich na porażkę. Chodzi im tylko o pieniądze i tego nie ukrywają, nie angażując w to pojęcia "jakość". Cóż za nieprzewidziany autotematyzm.
Mariusz Pujszo już nie musi kręci filmów, by udowodnić swoją pozycję w kinowej ekstraklasie filmów o filmach, w których pojęcie "film" zostaje rozszarpane i jest chyba zbyt nad wyraz użyte. Jednak to robi i coraz bardziej nie wiadomo po co. Nie tylko ogrywa znane już wszystkim schematy pogrążonego w nieskuteczności twórcę, ale też nie ma nic do opowiedzenia na jego temat. Dobrze, możemy się spotkać tylko dla zgrywy, tylko ona też jest niewykrywalna. Za to chce się tutaj dużo pokazać — seksistowskiej nagości i sprośnych żarcików, co to już w pewnym momencie strofujesz wujka na weselu albo przełączasz kanał, bo to jakaś noc kabaretowa.
Nie ma co negować potrzeby prostej rozrywki w kinie, ale to musi nosić znamiona filmu i jakiejkolwiek konsekwencji przyczynowo-skutkowej, bo awangardowym podejściem też się wytłumaczyć tego nie da. Najgorzej, że ta rozrywka jest zbudowana na mocnej reprezentacji przedmiotowego podejścia do cielesności kobiecej i zdobywania tym punktów uznania i zatrzymania widza. W pewnym momencie ilość nagości nie idzie w parze z tym, co referuje się w filmie i obiecuje. Dlatego też można by mówić bezpośrednio, a nie udawać, że to jakaś farsa kinowa.
Ściema po polsku to przykład polskiej komedii, po której obejrzeniu, ciężko potem kogoś nawrócić na wiarę, że my w Polsce umiemy stworzyć kino do zaśmiania się w konstrukcji lżejszej lub cięższej, ale częściej w czymś zmiksowanym z innym gatunkiem. To jest, tak nieporadne, tak okrutnie jednoznaczne. Powiedzieć, że to zły film, to nadużyć słowa "film", a zastosować "zły" z empatii po prostu do człowieka.
Naprawdę „świetny” artykuł,naszpikowany „trudnymi” słowami.. takie coś o wszystkim i o niczym, ale za to udało się Pani stworzyć.. stylistyczny bełkot. Proszę o prawdę się nie obrażać. Odnoszę wrażenie, iż w jakiś sposób, ktoś związany z tym filmem zaszedł Pani za skórę.. być może nawet całe to przedsięwzięcie zostało sfingowane. Możliwe, iż prostu nie została pani zauważona na castingu? Może film w jakis sposób Panią uraził i dotknął któryś z kompleksów. Stąd tyle jadu, już tak dawno nic pani nie oceniła?
W dzisiejszych czasach, gdzie wiele otaczających nas sytuacji jest fikcją, miło jest oderwać się od spraw doczesnych i naprawdę porządnie się uśmiać.. Miałem przyjemność oglądać film w jednym z Łódzkich kin i dziś wybiorę się ponownie.. dlaczego? Ponieważ jest to film zabawny. Potrafiący rozśmieszyć każdego i na potwierdzenie, wystarczy wybrać się do kina, aby zobaczyć jak ludzie dobrze się bawią i przeżyć to wraz z nimi. Ostatni raz, tak rechoczących się jak żaby ludzi, widziałem oglądając Madagaskar. Film jest wyświetlany w największych polskich miastach i z tego co
się orientuje, można zobaczyć go za granicą. Szczęście w nieszczęściu i nieszczęście w szczęściu, że pani o niczym nie decyduje i jestem przekonany ze niedługo dowiemy się.. czy na Piotra czeka stragan i czy jakiś kotek, jeszcze zamruga.. ;) Panie Mariuszu, może Pan to kiedyś przeczyta, bądź ktoś z Pana sztabu. Proszę pamiętać, całe miasto Łódź, czeka na kolejną część!
KAMIL Z ŁODZI