0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Kiedy w środę, 14 lutego 2024, była marszałkini Sejmu Elżbieta Witek zeznawała przed komisją śledczą na temat prezydenckich wyborów w 2020 roku, na stronie Poufna Rozmowa, znanej z afery mailowej, pojawił się nowy mail. Wykradziony z prywatnej skrzynki Elżbiety Witek. Dotyczył… tych właśnie wyborów.

Mail, ujawniony we wtorek, jest datowany na 18 maja 2020 roku. Został napisany przez Stanisława Drytkiewicza, który nie jest osobą publiczną, za to na pewno był wyborcą Andrzeja Dudy. Napisał do marszałkini, by podzielić się pomysłem,

jak w prosty sposób „ukrócić proceder zbierania podpisów przez Platformę jeszcze przed ogłoszeniem daty wyborów”.

A tym samym „unieważnić listy z podpisami poparcia na Rafała Trzaskowskiego”.

Gdy dwa tygodnie później, 3 czerwca 2020 roku, marszałkini zarządziła wybory prezydenckie na 28 czerwca, jednocześnie, jak podawały media, „jasno zasugerowała, że PKW zmieni wzór formularza do zbierania podpisów z poparciem dla kandydatów”.

Dopiero później okazało się, że pomysł „na nowy wzór” nie działa, bo jest niezgodny z przepisami. Witek najwyraźniej tego nie sprawdziła.

Opublikowany właśnie mail oraz następujący po nim ciąg zdarzeń pokazują, w jak nieprofesjonalny sposób PiS przygotowywał wybory prezydenckie w 2020 roku. Zaś ujawnienie wiadomości w dniu zeznań Elżbiety Witek dowodzi, iż osoby stojące za aferą mailową bacznie przyglądają się wydarzeniom bieżącym w Polsce.

Przeczytaj także:

Gorący wyborczy czas

Późna wiosna 2020 roku to był bardzo gorący czas w Polsce. PiS postanowił przeprowadzić wybory prezydenckie w czasie pandemii koronawirusa. Najpierw pojawił się pomysł wyborów korespondencyjnych. Na ich przygotowanie wydano 70 mln zł, ale głosowania ostatecznie nie przeprowadzono.

Potem PiS zdecydował o przeprowadzeniu wyborów w zwykłym trybie.

Platforma Obywatelska wykorzystała tę sytuację i zmieniła swego kandydata na prezydenta – najpierw startowała Małgorzata Kidawa-Błońska, w drugich wyborach – Rafał Trzaskowski. Zmiana była zgodna z prawem, wymagała jednak zebrania nowych podpisów.

Partia musiała bardzo szybko zebrać 100 tysięcy podpisów poparcia. Od razu pojawiły się zarzuty ze strony PiS, że zbiórkę na pewno rozpoczęto wcześniej, by w bardzo krótkim czasie sprostać wymogom formalnym. Byłoby to niezgodne z prawem, zbiórkę można prowadzić dopiero po oficjalnym ogłoszeniu wyborów. Platforma zaprzeczała, a nikt z PiS-u nie miał dowodów potwierdzających złamanie prawa.

Oczywiście PiS-owi byłoby na rękę, gdyby PO nie zmieściła się w terminie, nie dostarczyła podpisów i nie zdołała zarejestrować swojego kandydata. Wtedy Andrzej Duda utraciłby głównego konkurenta.

Aby listy PO stały się bezużyteczne

Właśnie w tym czasie na sejmową skrzynkę Elżbiety Witek miał przyjść mail od Stanisława Drytkiewicza, z anonimowej skrzynki na serwerze Onetu. Osoby obsługujące skrzynkę przesłały wiadomość na prywatną pocztę marszałkini Sejmu, najwyraźniej uznały ją za istotną.

Drytkiewicz napisał wprost: „Do napisania tego e-maila skłoniło mnie skandaliczne zachowanie opozycji i wskazanie Rafała Trzaskowskiego jako kandydata na Prezydenta.

Nie wyobrażam sobie, aby taki arogant jakim jest Rafał Trzaskowski reprezentował nas Polaków.

Dlatego należy zrobić wszystko, aby ukrócić ten proceder zbierania podpisów przez Platformę jeszcze przed ogłoszeniem daty wyborów. Jest sposób na to, aby listy z zebranymi przedwcześnie podpisami przez Platformę na R. Trzaskowskiego stały się bezużyteczne”.

Platforma miała „wpaść we własne sidła”

Szczegółowo przedstawił swój pomysł: „Pani Marszałek albo PKW, niezwłocznie po ogłoszeniu terminu wyborów powinni ustalić obowiązujący wzór »Listy do zbierania podpisów na kandydata na Prezydenta«. Wzór ten powinien zawierać m.in.:

  1. logo PKW (lub inny charakterystyczny symbol),
  2. wydrukowaną datę nowo ogłoszonych wyborów, tak aby nie można jej było dopisać np. długopisem,
  3. informację z podstawą prawną i sposobem zbierania podpisów.

W taki sposób Platforma będzie zmuszona zbierać podpisy na obowiązującym wzorze listy. Tak więc chcąc oszukać i przechytrzyć wszystkich Polaków sama »wpadnie we własne sidła« i będzie zmuszona zbierać podpisy dwa razy”.

Wszystko wskazuje na to, że pomysł przesłany w mailu przypadł do gustu Elżbiecie Witek. Jak relacjonowała wówczas w OKO.press Dominika Sitnicka: „Nie zabrakło jednak pewnej złośliwości ze strony obozu władzy. Jak donosi RMF FM, jeszcze dziś PKW ma opublikować nowy wzór kart do zbierania podpisów. Różnice mają być kosmetyczne. Zmiana jest oczywiście wymierzona w Rafała Trzaskowskiego, którego sztab, jak donosiły media publiczne, rozpoczął już zbieranie podpisów na dotychczasowych wzorach”.

Pomysł „na nowy wzór” nie wypalił

Dopiero później Państwowa Komisja Wyborcza wyjaśniła, że nie ma czegoś takiego jak obowiązkowy wzór kart do zbierania podpisów. Przepisy wskazują jedynie, jakie dane muszą znaleźć się na kartach. Zaś formularz publikowany przez PKW można wykorzystać, ale nie jest to niezbędne do uznania podpisów za ważne.

Tym samym plan Drytkiewicza się nie powiódł. Zaskakuje jednak, że marszałkini Witek sugerowała, iż zostanie on zastosowany, bez konsultacji z prawnikami znającymi się na prawie wyborczym.

Samo udostępnienie maila przez Poufną Rozmowę to dowód na to, że prywatna skrzynka mailowa Elżbiety Witek także została zhakowana, a jej korespondencja – wykradziona. Afera mailowa wcale się nie skończyła. I nadal nie wiemy, jakie jeszcze materiały są w posiadaniu autorów całej operacji.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze