• Jednym z największych wyzwań dla mieszkańców Nowego Sącza jest odległość do najbliższego węzła A4. To sprawia, że dojeżdżanie do pracy do Krakowa — jak praktykują to np. osoby mieszkające w Tarnowie — jest wręcz nierealne
  • — Mam wrażenie, że wraz z odebraniem miastu tytułu stolicy województwa, rozwój Nowego Sącza stanął w miejscu — mówi 47-letnia Daria
  • Z kolei 27-letni Mariusz, który ceni sobie życie w Nowym Sączu, uważa, że wiele zależy od zaangażowania lokalnej społeczności. — Samo nic nie przyjdzie, nie ma takiej władzy, która zrobiłaby coś sama bez inicjatywy mieszkańców — podkreśla

Nowy Sącz to jedno z tych miast, które dumnie prezentuje się w liczbach. Jest trzecie pod względem liczby mieszkańców i piąte pod względem powierzchni w województwie. Zapisało się w historii jako stolica Sądecczyzny, jedno z najstarszych miast w Małopolsce. Dumnie prezentują się też interesy niektórych lokalnych przedsiębiorców. To tutaj legendarni bracia Koral wynajmowali suterenę, w której produkowali lody. Rozwozili je później w białym "maluchu", z którego wymontowali przednie siedzenie, by zmieścił się termos. Dzisiaj ich mieniące się złotem posiadłości przykuwają wzrok każdego, kto przejeżdża przez Nowy Sącz.

Zakłady braci Koral Albin Marciniak / East News
Zakłady braci Koral

Zdaje się zresztą, że Nowy Sącz ma słabość do lodów. Oprócz rodziny Koralów swoją manufakturę stworzyła tam też rodzina Argasińskich, a kolejki do ich lokalu przy ul. Kościuszki są wspomnieniem z dzieciństwa nie tylko mieszkańców, ale i przyjezdnych. O mieście zrobiło się też głośno przy okazji zeszłorocznych wyborów Miss Polski, które odbywały się właśnie w sercu Sądecczyzny. Nowy Sącz wychował też wiele talentów. To stąd pochodzi Majka Jeżowska, czy Krystyna Czubówna.

Nowy Sącz — rynek z lotu ptaka Dariusz Zarod / East News
Nowy Sącz — rynek z lotu ptaka

Dzisiaj młodzi mieszkańcy szukają perspektyw na przyszłość raczej poza miastem. Ich zdaniem Nowy Sącz ma co najmniej kilka bolączek, a do największych należy komunikacja.

— Ludzie albo wyjeżdżają z Nowego Sącza, albo w nim po prostu zostają. Rzadko zdarza się tak, żeby ktoś chciał powrócić na stare śmieci. Kiedyś to było miasto wojewódzkie i wielu mieszkańców nadal to codziennie podkreśla, niestety Nowy Sącz nie błyszczy już dawnym blaskiem. Młodzi uciekają do Krakowa, do Warszawy. Czytałam wasz artykuł o Tarnowie, który nazwaliście "sypialnią Krakowa". My nawet na tyle nie możemy liczyć. Jesteśmy odgrodzeni od całego świata, fatalnie skomunikowani. Komu chce się jechać tutaj dwie godziny lub więcej, jeżeli natrafimy na korki. Nie możemy pracować nigdzie indziej, a umówmy się, Nowy Sącz nie jest metropolią, w której można spełniać swoje zawodowe ambicje — mówi w rozmowie z Onetem Daria.

Miasteczko, które zasypia dość wcześnie

47-latka kilka lat temu postanowiła podjąć dość spontaniczną decyzję, wraz z mężem i 10-letnią córką wyjechali na wieś. Sprzedali mieszkanie, wzięli kredyt i kupili dom w pobliskiej miejscowości.

Nowy Sącz to małe miasteczko, które i tak zasypia dość wcześnie. Jesteśmy miejscowością, która ugrzęzła gdzieś pomiędzy wiejskim życiem a wielkomiejskim przepychem

— opisuje Daria. — Po wielu latach zawieszenia podjęliśmy naprawdę trudną, acz spontaniczną decyzję. W ciągu trzech miesięcy udało nam się dopiąć wszystkie formalności z bankiem, księgami wieczystymi i byliśmy w końcu wolni od nowosądeckiego blokowiska. To nie tak, że to miasto jest tragiczne do mieszkania, po prostu z czasem staje się męczące, a skoro i tak musimy jeździć samochodem, żeby odwiedzać naszych rodziców, to po co się męczyć? — podkreśla.

Zamek Królewski w Nowym Sączu Albin Marciniak / East News
Zamek Królewski w Nowym Sączu

Łatwy dostęp do autostrady A4 to coś, czego Nowy Sącz zazdrości Tarnowowi. — Dla nas najbliższy węzeł A4 jest w Brzesku, a to oznacza ok. godziny jazdy samochodem. Pod tym względem Tarnów jest w lepszej sytuacji, bo tam opłaca się wrócić na noc z Krakowa. W przypadku naszych mieszkańców, jeśli ktoś pracuje stacjonarnie w Krakowie, to tam już zostaje — zauważa w rozmowie z Onetem Grzegorz Fecko, radny Nowego Sącza.

Dlatego władze miasta, a także mieszkańcy wiążą duże nadzieje z projektem "Podłęże – Piekiełko", czyli pracami budowalnymi i modernizacyjnymi na trasach kolejowych w regionie. — Wierzymy, że to umożliwi pracowanie, czy też bywanie w Krakowie tym, którzy nie chcą się tam przeprowadzać lub nie stać ich na nocleg czy wynajem — tłumaczy Grzegorz Fecko.

Turystyczny przystanek

Daria nie mieszka w mieście już od dwóch lat. — Muszę przyznać, że jestem szczęśliwa, kiedy mogę sobie wyjść do swojego niewielkiego ogródka i nie wdychać spalin samochodów. Nowy Sącz nie jest turystycznym przystankiem, nie ma zbyt wielu atrakcji, zabytków. Kojarzony jest głównie z ludźmi, którzy mają zdecydowanie za dużo pieniędzy oraz lodami Koral. Czy te fakty poprawiają jakość życia mieszkańcom? Absolutnie nie — stwierdza.

Ma wrażenie, że wraz z odebraniem miastu tytułu stolicy województwa, rozwój Nowego Sącza stanął w miejscu. — Nikt nie myśli o tym, że mamy w okolicy naprawdę kilka przepięknych miejscówek, do których jest jednak słaby dojazd i mało kto o nich wie. Ale nasz przepiękny park etnograficzny czy Miasteczko Galicyjskie naprawdę warto odwiedzać — zaznacza.

Sądecki Park Etnograficzny w Nowym Sączu. Rynek w Miasteczku Galicyjskim Krzysztof Chojnacki / East News
Sądecki Park Etnograficzny w Nowym Sączu. Rynek w Miasteczku Galicyjskim

Grzegorz Fecko potwierdza, że Nowy Sącz jest miastem z naprawdę dużym wskaźnikiem milionerów. — Jednak jest spora dysproporcja między zarobkami tych najbogatszych mieszkańców i tych, którzy zarabiają znacznie mniej lub minimum. To niestety sprawia, że Nowy Sącz przestaje być perspektywą na przyszłość dla młodych ludzi. Ale wierzymy, że to może się zmienić — wyznaje.

"Nie zależy mi na warszawskim szaleństwie czy krakowskim przepychu"

Mariusz mieszka w Nowym Sączu od urodzenia. Dzisiaj ma 27 lat i nie ma zamiaru opuszczać miasteczka. — Tutaj znalazłem pracę, tutaj znalazłem miłość. Nie zależy mi tak naprawdę na warszawskim szaleństwie czy krakowskim przepychu. Nowy Sącz to idealne miasto dla takich osób jak ja — zapewnia.

Zamiast klubowej potańcówki wybiera odpoczynek nad rzeką. Nie interesuje go też plądrowanie wielkich galerii handlowych, zwłaszcza kiedy zakupy może robić w sieci.

Uwielbiam tę małomiasteczkowość i fakt, że większość z nas się tutaj zna. Pewnie, że czasami brakuje jakiegoś fajnego koncertu czy kulturalnego eventu, ale przecież możemy mieć to wszystko na wyciągnięcie ręki. Wystarczy wsiąść w pociąg, by znaleźć się na koncercie sanah czy Podsiadło na PGE Narodowym

— mówi mężczyzna.

Ratusz w Nowym Sączu Piotr Droździk / East News
Ratusz w Nowym Sączu

Znajomi Mariusza często narzekają, że w mieście trudno jest rozkręcić biznes, bo turyści omijają Nowy Sącz szerokim łukiem. — Czy naprawdę turystyka jest jedyną dźwignią handlu? Mam zdecydowanie bardziej regionalne myślenie. Chciałbym pomagać mojej społeczności, zżyć się z tymi, co tutaj znają się i mieszkają od wieków. Tworzyć własną tożsamość. A kiedy uda nam się stworzyć nowosądecką jedność, to niejeden będzie nas chciał odwiedzić — przekonuje.

27-latek odnosi wrażenie, że Nowy Sącz ma kompleks innych miast, którego mieszkańcom trudno się pozbyć.

Samo nic nie przyjdzie, nie ma takiej władzy, która zrobiłaby coś sama bez inicjatywy mieszkańców. Dlatego, zamiast uciekać i narzekać, wolę rozwijać swoją rzeczywistość na miejscu

— dodaje.

Wydarzenia kulturalne na rynku w Nowym Sączu Piotr Droździk / East News
Wydarzenia kulturalne na rynku w Nowym Sączu

"Nawet moi rodzice uciekli na Podhale. Ja trwam"

Bliscy Mariusza często pytali go, czy jest pewien swojej decyzji. Wielu z nich wyjechało z miasta, goniąc za lepszą przyszłością. — Nawet moi rodzice uciekli na Podhale. Ja trwam. Jestem naprawdę silnie związany z tym miejscem, ale podobno taki właśnie jest Nowy Sącz. Albo się go kocha, albo nienawidzi. Ja uwielbiam tutaj mieszkać i mam nadzieję w przyszłości znaleźć się w Urzędzie Miasta, by czynnie wpływać na naszą społeczność. Tak, żeby w 2030 r. każdy znał te okolice i chciał je zwiedzać, a żeby mieszkańcy byli z niej dumni — kwituje.

Radny miasta uważa, że rodzice nie powinni fundować swoim dzieciom "pakietu lojalnościowego" w postaci np. działki, żeby w ten sposób wzbudzać w nich coś w rodzaju lokalnego patriotyzmu i chęć powrotu na ojcowiznę. — Powinniśmy zapewnić młodym ludziom edukację i pozwolić im później samodzielnie zdecydować, gdzie i jak chcą to wykorzystać. A miasta takie, jak Nowy Sącz, Tarnów i inne powinny zadbać o to, żeby ci ludzie chcieli z własnej woli wracać lub zostawać, wiedząc, że tam można po prostu dobrze żyć — podsumował Grzegorz Fecko.

Jesteś z Małopolski? A może masz swoje spostrzeżenia na temat życia w regionie? Zachęcamy was do dzielenia się swoją opinią oraz własnymi historiami pod adresem: redakcja_lifestyle@lst.onet.pl Wybrane e-maile opublikujemy w serwisie Kobieta Onet.