Ukrainka mieszkająca w Lublinie o sytuacji w Dnieprze
— Mama mieszka w Dnieprze. Do ostatniego momentu nie wierzyła, że wybuchnie wojna. Obudziłam ją w nocy, słyszała strzały. Zbiera dokumenty, wypłaca gotówkę na wszelki wypadek — mówi Onetowi Anna Strashkeva, Ukrainka mieszkająca w Lublinie.
— Jedzie do znajomych, którzy mają dom na obrzeżach miasta i głęboką piwnicę, w której jest schron. Nie ma jak wyjechać. Pociągi, lotniska są zamrożone. Są korki, ludzie przestraszyli się w nocy — mówi o dramatycznym położeniu, w jakim znaleźli się Ukraińcy po inwazji rosyjskiej.
Jak tłumaczy nam Anna Strashkeva, jej mama Natalia jest kosmetologiem, dotychczas pracowała w gabinecie i wierzyła, że sankcje nakładane na Rosję przez Zachód powstrzymają agresję. Do sytuacji zdążyła się już przyzwyczaić — na granicy Rosjanie są od 2012 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Sama przyjechała do Lublina w 2017 r. W Polsce dostała pracę w salonie tatuażu, teraz prowadzi już swój własny biznes.
— Ja bym bardzo chciała zabrać ją do siebie. Prosiłam ją o to przez ostatnie miesiące. Ciężko uwierzyć w coś takiego. Czuję się jak w jakimś strasznym śnie, z którego chciałabym się obudzić — mówi Anna.
— Jest apel, żeby nie panikować. Ludzie wierzą w inne kraje, w prezydenta i starają się tak bardzo nie panikować i słuchać. Prezydent wychodzi co godzinę, widzę jego czerwone oczy i zaangażowanie — dodaje.
Według jej informacji sytuacja w Dnieprze na razie się uspokoiła. Przez jakiś czas nie było telewizji, ale teraz działa już internet i telefony.
— Prezydent Rosji — ciężko mi jego nazwisko powiedzieć — widzi swój cel i nic go nie obchodzi. Pisali do mnie znajomi z Rosji i jest im bardzo przykro. Nie wierzą w to, co się dzieje — mówi Anna Strashkeva.
Cieszymy się, że jesteś z nami. Zapisz się na newsletter Onetu, aby otrzymywać od nas najbardziej wartościowe treści
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Subskrybuj Onet Premium. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.