Mapy kompetencyjne

W ostatnich dniach możemy obserwować zmiany personalne w spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa. Według mnie nawet w przypadku podejmowania pilnych działań na dużą skalę możliwe było przeprowadzenie tego procesu w lepszym stylu, w sposób bardziej uporządkowany i estetyczny.

Publikacja: 08.02.2024 06:00

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski, prezes zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: MATERIAŁY PRASOWE

Pozwolę sobie przedstawić propozycję rozwiązania mogącego uchronić nas w przyszłości przed koniecznością oglądania igrzysk, które mogą się niektórym podobać, ale niewiele mają wspólnego z ładem korporacyjnym.

Tego typu procesy nazywane są na rynku kapitałowym wrogimi przejęciami, tj. takimi, w wyniku których mamy do czynienia z daleko idącymi zmianami w przejmowanych spółkach. Wprawdzie nie dochodzi do zmiany bezpośredniego właściciela (pozostaje nim Skarb Państwa), ale dochodzi do zmiany kontroli nad tym bezpośrednim właścicielem. W tym konkretnym przypadku przejmujący nie ma obowiązku ogłoszenia wezwania odkupienia akcji od wszystkich pozostałych akcjonariuszy, ale tym bardziej powinien się czuć zobowiązany, aby tym akcjonariuszom zapewnić maksymalny komfort. Aby wiedzieli, że zmiana właściciela nie wpłynie negatywnie na wartość ich akcji. Aby mogli wierzyć, że podejmowane działania są przemyślane, uporządkowane, są częścią jakiejś głębszej koncepcji niż tylko zamiany jednych osób na inne. Że ich pieniądze nie stały się zakładnikami jakiejś zemsty, tylko będą wykorzystywane dla dalszego rozwoju danej spółki i całej gospodarki.

Trwająca obecnie seria zmian władz spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa dość jasno wskazuje, że celem bardziej jest to, kto ma nimi nie zarządzać, niż to, kto ma nimi zarządzać. Kto zostanie odwołany w zasadzie wiedzieliśmy już 15 października, a personalia powołanych poznawaliśmy w najlepszym przypadku na kilka dni przez podjęciem decyzji przez walne zgromadzenia. Taka sytuacja budzi mój sprzeciw, dlatego chciałbym napisać, co należy zrobić, aby takie zmiany polegające bardziej na odwołaniu niż na powołaniu były jak najrzadziej potrzebne i jak powinny być przeprowadzone, jeśli potrzeba by zaszła.

Od razu wyjaśnię, że nie szukam rozwiązania, które wyeliminowałoby wpływ polityków na obsadę spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Rozwiązanie takie byłoby nie tylko bardzo trudne do realizacji, ale też wg mnie zbędne. Powinniśmy te spółki podzielić na dwa rodzaje: takie, których działalność uznana została za strategicznie ważną z perspektywy funkcjonowania państwa i nie jest możliwe zapewnienie bezpieczeństwa bez kontroli właścicielskiej, oraz takie, gdzie podobnego uzasadnienia nie ma. W przypadku tej drugiej grupy spółek należałoby je po prostu sprzedać, a w przedsiębiorstwach strategicznych powinny być wprowadzone takie rozwiązania, aby zapewnić wysoką jakość kadr pomimo możliwego wpływu polityków na decyzje personalne.

Jak to osiągnąć? Rozwiązaniem mogłoby być stworzenie map kompetencyjnych dla poszczególnych podmiotów. Przykładowo w Spółce Strategicznej SA potrzebujemy określonych kompetencji w radzie nadzorczej i w zarządzie. Opisujemy zatem te stanowiska bez konkretnych decyzji kadrowych, ale za to z konkretnymi wymogami co do wiedzy i doświadczenia. Takie rozwiązanie nie pozbawiłoby polityków wpływu na obsadę kadrową spółek strategicznych i nawet nie powinno ich tego wpływu pozbawiać. Wszak jeśli uznaliśmy jakąś działalność za strategicznie ważną, to rząd pośrednio będzie za realizację tej działalności rozliczony, a zatem powinien mieć możliwość wpływu na dobór osób tę strategię realizujących.

Natomiast rozwiązanie to powinno zapewnić, że każda osoba powołana w skład władz tych spółek jest do tego kompetencyjnie przygotowana. Warto podkreślić, że powoływanie poszczególnych osób wg mapy kompetencyjnej nie tylko pozwala na dobór odpowiednich kadr, ale jednocześnie jednoznacznie definiuje zakres obowiązków i odpowiedzialności. W tak skomponowanych organach już nikt nie będzie „zasiadał” – wszyscy będą powołani do realizacji określonych zadań. Jest to o tyle istotne, że podczas analizy sposobu podejmowania najbardziej kontrowersyjnych decyzji biznesowych ostatnich lat najprawdopodobniej okaże się, że trudno będzie przypisać odpowiedzialność poszczególnym osobom. Warto zatem wyciągnąć z tego lekcję na przyszłość, a mapy kompetencyjne wydają się idealnymi pomocami naukowymi do takiej lekcji.

Zdaję sobie sprawę, że realizacja powyższej idei nie jest łatwa i nie rozwiąże wszystkich problemów. Przede wszystkim takie rozwiązanie musiałoby być przyjęte jako konsensus wszystkich sił politycznych, aby po kolejnych wyborach było ono konsekwentnie stosowane. Pozornie taki konsensus wydaje się niemożliwy, ale wypracowanie tej koncepcji w warunkach abstrakcyjnych powinno być atrakcyjne dla wszystkich stron. Chyba każdy się zgodzi, że ludzie powinni się znać na swojej robocie. Konsensus pozwoliłby także na bardziej obiektywne zdefiniowanie poszczególnych stanowisk, aby zneutralizować pokusę zapisania wymogów łatwiejszych do spełnienia przez „swoich”. A po zmianie władzy zamiast trzęsienia ziemi mielibyśmy do czynienia z ewentualną zmianą jednej kompetentnej ekipy menedżerów na drugą, bez obaw akcjonariuszy i obywateli o losy najważniejszych polskich przedsiębiorstw.

Felietony
Ile odliczać?
Felietony
Zbieranie danych do ESRS-ów
Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek