Linda Mydło glicerynowe owocowo-kwiatowe

Mydło kwiatowe Linda to biedronkowy zakup, pojawia się u mnie od czasu do czasu. Lubię je za kolor zapach i działanie myjące. Nowe mydełko zapakowane jest tekturowy kartonik ochronny z okienkiem przez które je widać. Mamy tu na nadruk kwiatów i szczegółowy opis produktu. waga standardowa 100 g. Kształt typowy, prostokątnej mydlanej kostki w ładnym transparentnym czerwonym kolorze z wyrytym logiem producenta. Zapach jest bardzo intensywny i ładny, mocno kwiatowy długo wyczuwalny po umyciu skóry. Skład nie powala, w zasadzie prócz gliceryny nie ma tu żadnego innego składnika pielęgnującego, mamy tylko substancje myjące, konsystencjotwórcze, barwniki i zapach. Jednak mimo to działanie mydła jest neutralne dla skóry, nie występują żadne podrażnienia, uczucie ściągnięcia czy objawy przesuszenia. Mydło dobrze się pieni, odpowiednio oczyszcza i odświeża skórę, pozostawia ją gładką przyjemną w dotyku i ładnie pachnącą. Kostka zachowuje swoją formę o ile trzymana jest w suchej mydelniczce, w innym przypadku szybko rozmięka. Zużywa się w standardowy sposób, nie pęka i nie rozwarstwia się. Cena jest niewielka , a jakoś jest średnia.

Mydło glicerynowe Linda owocowo-kwiatowe wypatrzyłam przy okazji zakupów w Biedronce. Spodobał mi się jego prosty kartonik, a skusiła informacja, że nie zawiera surowców pochodzenia zwierzęcego i jest przyjazne dla Wegan. Kosztowało tylko 1,99 zł za 100 g, więc wrzuciłam do koszyka od razu dwa. Nic nie stało na przeszkodzie, aby ten produkt wypróbować. Opakowanie, konsystencja, zapach Mydło, jak wspomniałam, jest opakowane w tekturowy, prosty kartonik z grafiką kwiatów Lilii, którymi to ma m.in. pachnieć ten produkt. Na opakowaniu znajduje się informacja, że mydło jest przyjazne dla Wegan. Etykieta jest prosta, czytelna, prezentuje się ekologicznie i zachęcająco. Przez owalne okienko wygląda mydło w kolorze przeźroczysto-fuksjowym. Ma kształt prostokąta, ze ściętymi rogami. Zapach kostki, jeszcze przed jej użyciem, jest wytrwanie - kwiatowy, nienachlany i ciekawy. Według producenta mydło ma pachnieć owocowo-kwiatowo czyli słodką nutą azjatyckiej gruszki, której zapachu nie znam oraz jaśminem, lilią, paczulą i wanilią. Jedno jest pewne ani wanilii, która ma bardzo charakterystyczną woń, ani aromatu paczuli, nie wyczuwam w tym produkcie. Wrażenia z użytkowania Nie używałam nigdy przedtem mydeł typowo glicerynowych, więc byłam ciekawa, czym różni się od innych produktów z tej kategorii. Mydło bardzo dobrze leży w dłoniach, pod wpływem wody pieni się dostatecznie, ale nie przesadnie. Jest bardziej śliskie od mydeł nieglicerynowych. Wystarczy krótka chwila, aby dobrze umyć nim ręce, bo szybko zaczyna się pienić. Jego zapach podczas tej czynności jest słabszy niż ten, który czułam po wyjęciu produktu z kartonika. Odrobinę przypomina aromat męskich perfum. Nie czuję w nim jednak słodkich, owocowych nut. Po umyciu mydłem rąk jest on na nich wyczuwalny nie dłużej jak 10 minut. Mydło pozostawia ręce oczyszczone, delikatnie nawilżone, wygładzone, bardzo przyjemne w dotyku, tak jakbym nałożyła na dłonie cienką warstwę kremu odżywczego do rąk. Czego wcale nie musiałam robić, bo ręce po myciu nie są wysuszone, co dla mnie jest istotne. W dłużej perspektywie produkt również nie wysuszył skóry dłoni. Co zaliczam mu na plus. Skład Nie jest to wprawdzie produkt określany przez producenta jako naturalny, trudno się zresztą spodziewać tego przy taki niskiej cenie, ale z ciekawości sprawdziłam jego skład. Byłam zadowolona z jego działania, więc chciałam świadomie podjąć decyzję o zakupie kolejnych opakowań lub ich nie kupować. Co innego bowiem skład nienaturalny, a co innego np. alergenny. Składniki, które w tym produkcie budzą mój niepokój to: - Na pierwszym miejscu Sodium palmate – produkt reakcji oleju palmowego z wodorotlenkiem sodu. Jest to substancja gruntownie oczyszczająca i odtłuszczająca skórę, pianotwórcza, powierzchniowo czynna. Składnik drażniący dla oczu. O sposobach uprawiania palmy olejowej, z której pozyskuje się olej palmowy, mogących destrukcyjnie wpływać na środowisko, nie zapominając. Nie dysponuję informacją czy są to uprawy kontrolowane. - PEG - 8 – syntetyczna substancja, pełniąca w kosmetykach rolę rozpuszczalnika, która zapobiega ich wysychaniu. Nie jest bezpieczna dla kobiet w ciąży. Nie należy jej stosować na uszkodzoną skórę. Nie jest też zalecana w kosmetykach dla dzieci. - Palm Kernel Acid – mieszanina kwasów tłuszczowych, pozyskiwanych z oleju z nasion palmy olejowej. Składnik działa w kosmetykach jak detergent, substancja myjąca, odżywcza, filmotwórcza. Jest bezpieczna dla kobiet w ciąży. Ale może nasilać problemy trądzikowe, powodować wypryski i zaskórniki. - Tetrasodium Etidronate – regulator lepkości i stabilizator emulsji. Zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność. W skali do 5 jego działanie alergenne oceniane jest na 3. Nie jest bezpieczny dla kobiet w ciąży. W kosmetykach może być stosowany wyłącznie w ograniczonej ilości. W mydłach to 0,2%. - CI 19140 – cytrynowożółty barwnik. W skali do 5 jego działanie alergenne ocenia się na 5. Nie jest bezpieczny dla kobiet w ciąży. Składnik mocno alergizujący. Najczęściej, jak czytam w naszej bazie, wywołuje alergie u osób, które nie tolerują aspiryny lub są alergikami. Podsumowanie Mydło glicerynowe Linda o zapachu owocowo-kwiatowym jest tanie, ma ładne, przyciągające wzrok opakowanie. Jego zapach jest ciekawy i niedrażniący. Produkt dobrze spełnia swoją rolę: oczyszcza dłonie, nie wysusza ich, pozostawia je lekko nawilżone, z delikatną warstewką, przypominającą krem odżywczy. Ręce są po umyciu miękkie i miłe w dotyku. U mnie w dłużej perspektywie także nie wysusza skóry dłoni. Używałam je tylko do rąk. Nie umyłabym nim twarzy ze względu na skład, w którym znajdują się substancje mogące wysuszać skórę i alergizujące. Czy kupię produkt ponownie? Został mi jeszcze jeden kartonik z mydłem. Zużyję go i więcej do tego mydła nie wrócę. Nie mam pewności czy składniki w nim zawarte tworzy się na bazie upraw, które nie niszczą środowiska. Poza tym produkt ma aż 5 składników, które budzą mój niepokój. Gra nie jest więc warta świeczki:), a raczej… mydła. Daję mu cztery gwiazdki, bo działa jak należy, ale jego skład budzi moje zastrzeżenia.

Bardzo podoba mi się design mydełka zarówno papierowe opakowanie jak i jego kolor. Wszystko to ładnie współgra z intensywnym kwiatowym zapachem,ktory podczas mycia unosi się w łazience i długo pozostaje na dłoniach. Mydło mocno się pieni,oczuwalnie czyści i domywa dłonie. Nie podrażnia nawet małych rączek. Nie należy do super pielęgnujących i nawilżających,ręce świeżo po umyciu są napietę,ale nie przesuszone. Mydełko jest bardzo wydajne,tanie i jak dla mnie łatwo dostepne,bo do Biedronki mi najbardziej po drodze.

Lubię mydła w kostce, bo z reguły nie wysuszają mi dłoni tak jak niektóre mydła w płynie z sls-ami w składzie. Chociaż z drugiej strony ostatnio mam skórę w lepszym stanie i stosuję je wymiennie. To mydełko kupiłam oczywiście na promocji w biedronce, po uprzednim powąchaniu. Od razu spodobał mi się zapach - owocowy i całkiem soczysty, moje klimaty :D Mydło ma czerwony kolor, ale zbyt wyraźnie zostają na nim białe ślady po pianie, pierwszy raz w życiu to mi przeszkadzało pod względem wizualnym. Żeby ich nie było, musiałabym wycierać mydło zupełnie do sucha, a to przecież nie ma większego sensu. Nie rozmiękało w mydelniczce, ale zostawiało na niej czerwonawe ślady (mam białą). O wiele częściej musiałam ją czyścić. Myło zupełnie prawidłowo, a owocowy zapach zostawał przez chwilę na dłoniach. Nie podrażniło mi rąk, ale troszkę wysuszało - szczególnie przy częstym stosowaniu, choć może to też kwestia twardej wody. Ogólnie rzecz biorąc - jest w sumie okej. Myje, jest tanie, ładnie pachnie, nie robi specjalnej szkody mojej skórze. Mimo to jakoś nie skradło mojego serca. Nie wiem, czy kupię je ponownie. Jest za dużo innych mydeł do wytestowania :)

Pewnego dnia w Biedronce zobaczyłam mydło Linda za około 2 zł i uznałam - "co mi szkodzi kupię i sprawdzę". Bardzo żałuję, że dokładnie nie sprawdziłam składu, jak i recenzji na Wizaż.pl. Biorąc pod uwagę cenę tego mydła, uznałam, że lepiej się sprawdzi jako mydło do rąk. W łazience mam zawsze zestaw mydło w płynie + mydło w kostce. Używam je zamiennie w zależności od "humoru". Byłam miło zaskoczona, że mydło glicerynowe Linda nie wysuszyło mi rąk przy dłuższym stosowaniu. Zapach jest bardzo delikatny, kwiatowe nuty są ledwo wyczuwalne. Niestety produkt o tak niskiej cenie, musi mieć przełożenie w składzie. Nie radziłabym stosować do mycia ciała.

Zauroczyło mnie wyglądem, ma słabość do transparentnych kostek mydła ^^ No i zapachem, uwielbiam wszystko co kwiatowe, a to mydełko właśnie takie jest, podczas mycia unosi się sympatyczny kwiatowo-mydlany zapach. Nie jest to może odurzająco-słodka woń majowej wiosny, ale i tak produktu używa mi się przyjemnie, później też skóra pachnie taką kwiatową świeżością(tylko dezodorantu Extase brakuje :D). Dla mnie produkt ma jedną wadę-bardzo rozmięka. Trzymam w wiszącej mydelniczce z prętów, więc nie tapla się w wodzie, dziwi mnie zatem fakt jak bardzo szybko oraz łatwo kostka robi się rozciapana utrudniając używanie. Używam do mycia całego ciała pod prysznicem. Mydło dobrze się pieni, zadaniowo spełnia swoją funkcję, czyli...myje-zostawia skórę czystą oraz świeżą, zmyje nawet kremowy antyperspirant w sztyfcie. Zostawia wyczuwalny osad, ale jednocześnie nie przesusza nadmiernie, skóra na ciele po nim nie swędzi oraz nie domaga się balsamu na już. Do tego mam wrażenie, że gdy używam tego mydła to nie mam problemu z trądzikiem na dekolcie oraz krostkami wynikającymi z podrażnienia po goleniu-wręcz je uspokaja oraz lekko ściąga. Dlatego właśnie wolę klasyczne mydła do mycia ciała :)

Mydło glicerynowe owocowo - kwiatowe Linda do kupienia jest w Biedronce. Zachęciło mnie minimalistyczne proste opakowanie, produkt odpowiedni dla wegan, kolor czerwony, standardowa gramatura 100 g oraz cena. Kostka dobrze leży w dłoni, delikatnie się pieni, dość mocno pachnie kwiatowo i owocowo co mnie akurat cieszy. Radzi sobie z brudem dnia codziennego, nie podrażnia skóry rąk, nie przesusza, dość wydajne. Nie rozmiękka w mydelniczce ale zawsze pilnujemy żeby woda w niej nie pozostawała. Ogólnie mydło się sprawdziło, zrezygnuje jednak z ponownego zakupu ze względu na mało przyjazny skład na który wcześniej nie zwróciłam uwagi. Sami zdecydujcie czy warto kupić.

Pozostałe dwa mydła z tej serii wypróbowałam już rok temu i bardzo mi się podobały. Ostatnio nie było tego hipoalergicznego białego, to wzięłam po raz pierwszy to na spróbowanie. Mydło dopadła inflacja i nie kosztuje już 1,99 a chyba 2,49. Jest w bardzo ładnym kartonowym opakowaniu - naprawdę wygląda ślicznie i aż szkoda je wyrzucać. Kostka mydła ma kolor bordowy i jest lekko przezroczysta, trochę jak jakiś cukierek. Ma przecudowny zapach - intensywny, soczysty, aż zapach unosi się w powietrzu w okolicy gdzie ono leży. Tak jak jest na opakowaniu, jest to zapach taki kwiatowo-owocowy, egzotyczny, bardzo relaksujący. Pod wpływem wody bardzo łatwo się roztapia, robi się bardzo miękkie (bardziej niż inne mydła) i też mam wrażenie, że bardzo szybko się zmydla, więc nie będzie zbyt wydajne i skończy się dużo szybciej niż inne mydła. Bardzo mocno i łatwo się pieni, tworzy obfitą gęstą aksamitną pianę. Przy myśleniu robi się trochę białawe. Skład ma średni, mocny zapach ma też wadę, użyto dużo substancji zapachowych. Wolę mydła z naturalnym składem, ale to zapewnia sporo przyjemności podczas mycia - używam go do całego ciała i skóra potem ładnie pachnie. Raczej nie nawilża skóry.

Zacznę od tego, że do glicerynowych mydeł tego typu mam ogromną słabość i zawsze chętnie ich używam. W mojej rodzinie bowiem od wielu lat królują takie właśnie gagatki, które są używane dosłownie do pucowania wszystkiego. Rodzina myje nimi ręce, nogi, paszki, czy też używa do prania bielizny. Mydełko Linda - oprócz nieśmiertelnego Bambino - to był i jest nasz istny must have, jeśli chodzi o codzienne, należyte utrzymywanie higieny różnych części ciała. Produkt cudownie oczyszczał skórę z brudu i kurzu, delikatnie się przy tym pieniąc i kusząco pachnąc. Dłonie czy buzia myte nawet kilka razy - #szorowaniedobrenawszystko - pod rząd nie były wysuszone, a jakby nawilżone i miękkie. Specyfiku używałam także do mycia pędzli jak i gabeczek do makijażu. Efekt? Akcesoria czyste i miłe w dotyku. Dodam, że mazidło nie podrażniło ani nie uczuliło nikogo z naszej rodziny. Jedyne, nad czym ubolewam to fakt, że owe mydełka - wersja vegan - są ciężko dostępne, gdyż błyskawicznie są wykupywane z półek Biedronkowych. Polecam zatem ucapić ziomka - najlepiej w ilości kilka sztuk - jak tylko go zauważycie.

Proste mydło z w miarę krótkim składem: +fajnie pielęgnuje +dobra cena +pozostawia uczucie dobrze oczyszczonych i nawilżonych dłoni. Skład produktu: sodium palmate, sodium palm kernelate, aqua, sucrose, propylene glycol, glycerin, peg-8, parfum palm acid, sodium chloride, palm kernel acid tetrasodium edta, tetrasodium editronate, cl 19140, cl 17200

Mydło glicerynowe owocowo - kwiatowe to kosmetyk zamknięty w papierowy kartonik z niewielkim okienkiem przez które widać mydło. Opakowanie ma ciekawą szatę graficzną, które rzuca się w oczy. Przez okienko możemy poczuć zapach, jak mydło pachnie. Samo mydełko to prosta kostka o czerwonej barwie, pojemności 100 g. Jest to produkt o zapachu kwiatowo - owocowym, jak czytamy na opakowaniu o nutach słodkiej gruszki azjatyckiej, jąśminu i lilii, połączone z subtelną nutą paczuli i wanilii. Mydło jest twarde, glicerynowe. Dobrze trzyma się w dłoni, delikatnie się pieni, zapach długo utrzymuje się na skórze. Mydło Linda nie wysusza skóry, dokładnie oczyszcza ją. Na bocznej stronie opakowania jest podana data do kiedy należy mydło zużyć, co bardzo cenię w takich produktach. Mydło nie brudzi mydelniczki, pod wpływem wody nie roztapia się, co bardzo lubię. W trakcie kontaktu z wodą podczas używania nie pęka. Jest to produkt bardzo wydajny, ma dobrą cenę i jest łatwo dostępny - możemy je spotkać w Biedronce w stałej ofercie. Warto również zauważyć, że na opakowaniu widnieje napis, że jest to produkt wegański i bez surowców pochodzenia zwierzęcego. Ma dobry skład - krótki.

Marka Linda wprowadza na rynek coraz to nowsze produkty o bardzo dobrych składach i formułach.W tym gronie znajdują się wegańskie mydełka, które pojawiły się już jakiś czas temu. Miałam wszystkie warianty, więc czas powoli na ich ocenę. Mydełko glicerynowe ma śliczny zapach będący połączeniem owoców i kwiatów, bardzo dobrze oczyszcza skórę dłoni, nie wysusza a w dodatku ma dobry skład. OPAKOWANIE Najbardziej spodobał mi się kartonik z piękną, delikatną i elegancką szatą graficzną w stylu vintage. Podoba mi się delikatność grafiki oraz świetnie dobrana kolorystyka. Delikatny, apteczny brąz oraz grafika z egzotycznymi kwiatami w otoczeniu logo marki i napisów dodają całości charakteru i wyjątkowości. Na opakowaniu znajdziemy informacje na temat kosmetyku, składu i formuły. MYDEŁKO Mydełko to spłaszczona kostka w kształcie prostokąta w wyrazistym, różowo-pomarańczowym kolorze (w zależności od kąta padania światła). Mydełko to typowe mydło glicerynowe, a więc przezroczyste. Idealnie mieści się w dłoni i nie wyślizguje się podczas mycia. Ma śliczny zapach kwiatów i owoców, jednak ciężko mi określić konkretne nuty zapachowe. Mimo to uważam, że zapach jest przyjemny i ciekawy, po myciu niestety nie utrzymuje się zbyt długo na skórze. Mydełko jest dość twarde, nie rozmięka się w mydelniczce i służy nam do samego końca nie tracąc właściwości. Stosuję je głównie do mycia dłoni – dobrze oczyszcza i nie wysusza dłoni. Na uwagę zasługuje dobry skład i wegańska formuła. Niska cena i bardzo dobra dostępność zachęca do zakupu, myślę, że warto. PLUSY + piękny zapach + śliczne opakowanie + brak wysuszenia + dobry skład, wegańskie + wydajność

Dobre biedronkowe mydło. Do rąk. Do twarzy nie odważyłabym się użyć. Ma piękny zapach neroli, tuberozy i jaśminu na bazie piżma i gorzkiej pomarańczy, żadnej wanilii ani paczuli nie czuję, jak podają w opisie na opakowaniu, może trochę gruszkę azjatycką. Mydło na letnią porę, dla mnie i tak za zimne w odbiorze. Zapach długo zostaje na skórze. Kto lubi perfumy Knot od Bottega Veneta będzie zadowolony. Nie rozmięka za mocno, ale zmienia kolor pod wpływem wody z malinowego na bursztynowy. Nie wysusza skóry, wszak z gliceryną jest. Ciekawe doświadczenie. Sprawdzę niebawem inne z tej serii.