Święta dla jednych się skończyły, dla drugich nie zaczęły, ale kampania wyborcza jeszcze trwa. Czwartkowy rynek był znów szansą, aby kandydaci do samorządu mogli zabiegać o głosy wyborców.
REKLAMA
Tak też się i stało. Wchodząc na rynek od strony Mickiewicza można było się na nich natknąć, dostać ulotkę i porozmawiać. Na bazarze pojawiło się trochę więcej towaru z Białorusi niż zwykle oraz Romów, którzy, oprócz noży, sprzedawali także paski, stosując przy tym marketing bezpośredni.
Sporym wzięciem cieszyły się piły. Takie do drewna za 20 złotych sztuka, jak i te mniejsze, przydatne w ogrodzie po 15 złotych.
Na innych stoiskach zwłaszcza tych żywnościowych ruch trochę mniejszy. Widać, że część mieszkańców jeszcze nie skonsumowała zapasów świątecznych, ale mimo chłodu, kilku stopni na termometrach ruch był raczej spory, zresztą później wzeszło słońce i zrobiło się przyjemniej.
Ciekawe wzory pojawiły się na stoisku z pościelą. Za około 70- 100 złotych można było np. kupić komplet z Marlin Monroe, w sam raz dla samotnych facetów. Były też inne, na przykład w barwach Union Jack (flaga Wielkiej Brytanii) czy Stars and Stripes (gwiazdy i pasy) - Stanów Zjednoczonych Ameryki. Najtańszy komplet pościeli kosztował około 35 złotych, ale tam już nie było ciekawego wzornictwa.
Towar strategiczny, czyli kurze jaja na bielskim rynku wciąż jeszcze w średniej cenie 20 zł za kilogram.
(ms)
Bielski rynek we czwartek 4 kwietnia (Bielsk.eu):