Bitcoin będzie miał co najmniej wartość historyczną

Krzysztof Bielecki, autor książki „ABC blockchaina” był gościem Piotra Zająca w piątkowym Parkiet TV. Rozmawialiśmy o kulisach powstania książki i zawartej w niej tematyce.

Aktualizacja: 09.02.2019 12:51 Publikacja: 08.02.2019 14:59

Krzysztof Bielecki, autor książki „ABC blockchaina”

Krzysztof Bielecki, autor książki „ABC blockchaina”

Foto: parkiet.com

Dlaczego napisałeś książkę o kryptowalutach i łańcuchu bloków? Twoje wcześniejsze pozycje dotyczące zdecydowanie innych tematów, od gier miejskich po psychodeliczne fabuły... Skąd taki tematyczny przeskok?

Myślę, że warto interesować się różnymi rzeczami. Tak się składa, że mam uprawnienia sędziego wyścigów konnych, papiery sommeliera, czy też licencję prywatnego detektywa. Oczywiście kiedy się pierwszy raz zetknąłem z blockchainem, nie wiedziałem, że tak mnie zainteresuje. Ale tak się złożyło, że od paru lat technologia ta jest rdzeniem mojego życia zawodowego. Nie planowałem od razu napisania tej książki. Pomysł narodził się później, jak zdobyłem wiedzę i doświadczenie, i mogłem wykorzystać też umiejętności, które zdobyłem podczas pisania wcześniejszych książek.

Coś jednak musiało być w tych technologiach, że postanowiłeś „związać się" z nimi na dłużej. Przecież nie interesujemy się wszystkim co nam wpadnie w oko czy w ucho.

Pierwszy raz zetknąłem się z bitcoinem w 2013 r. Najpierw miałem mgliste wyobrażenie o nim, jako jakimś wirtualnym pieniądzu. Wiele się jednak wówczas o nim mówiło – były pierwsze debaty na jego temat w amerykańskim Kongresie, kłopoty giełdy Mt Gox spowodowały silne spadki notowań, a do tego wszystkiego Newsweek zrobił śledztwo, którego celem było zidentyfikowanie twórcy tej kryptowaluty, czyli Satoshiego Nakamoto. Nagle sobie uświadomiłem, że to nie tylko jakiś wirtualny pieniądz, ale ciekawa technologia, za którą stoi zagadkowy twórca.

Czyli tak trochę literacko – zafascynowała cię pewna tajemniczość?

Nie jestem w stanie wskazać jednego czynnika, to był raczej pewien mix. Jak to z każdą technologią bywa, musimy trochę ją poznać, by się nią zafascynować. Nie będę też ukrywał, że i aspekt spekulacyjny był dla mnie bardzo interesujący. Ceny zmieniały się tak szybko, że nie sposób było nie zwrócić na to uwagi. No i do tego faktycznie był ten motyw tajemniczości związany z samym Nakamoto.

W efekcie mamy książkę, która moim zdaniem jest takim kompleksowym elementarzem, w przyjemny sposób wprowadzającym czytelnika w świat kryptowalut i łańcucha bloków. Myślę, że wykonałeś ogrom pracy by ją napisać, bo nie ograniczasz się tylko do łatwych definicji, ale jest tu masa praktycznych kwestii, a także ciekawych historii związanych z różnymi projektami. Jak się do tego przygotowywałeś?

W pierwotnym założeniu to miała być krótka broszura, odpowiadająca na najczęstsze pytania dotyczące tych technologii, z jakimi się spotykałem. W trakcie tworzenia zdałem sobie jednak sprawę, że będą po nią sięgać osoby, dla których to będzie pierwsza styczność z tym światem. Wiele użytych sformułowań będzie więc niejasnych. Poza tym, zdając sobie sprawę z ryzyka jakie wiąże się z inwestowaniem w tego typu aktywa, chciałem zachować jakiś balans między entuzjazmem a zdrowym rozsądkiem. Stąd zdecydowałem się na bardziej kompleksowe ujęcie tematu. Czerpałem z różnych źródeł, w tym przede wszystkim z własnych doświadczeń. Można powiedzieć, że byłem i obserwowałem upadek wspomnianej giełdy Mt Gox, śledziłem atak hakerski na projekt DAO, więc pisałem to z punktu widzenia świadka. Wiedza przekazana w książce była więc zdobywana na bieżąco.

A więc byłeś trochę kryptowalutowym reporterem...

Trochę tak. Ale oczywiście jest tu sporo materiałów technicznych, przy których tworzeniu musiałem się posiłkować white paperami, czy chociażby konsultacjami z ludźmi z branży. To był więc dość aktywny research. Efekt jest taki, że przeplatają się tutaj rozdziały techniczne, praktyczne i nawet trochę fabularne, jak historia Silk Road. Starałem się o taką konstrukcję, by czytelnika nie przytłoczyć ogromem wiedzy i utrzymać jego uwagę. Starałem się więc zrobić nie podręcznik, a bardziej opowieść o blockchainie.

Książki o tej tematyce są zazwyczaj dość drogie, rzędu co najmniej 50 zł. Tymczasem twoja jest za darmo. Jak to się stało?

Chciałem zrobić tak, by cena nie była przeszkodą dla kogoś, kto chciałby się dowiedzieć czegoś o tej technologii. Poza tym po kilku latach obracania się w tym środowisku, chciałem dorzucić tutaj jakąś swoją cegiełkę, bo tak jak w modelu open source, tu też każdy coś od siebie dokłada, jak np. programiści tworzą kody, entuzjaści dzielą się wiedzą. Wykorzystałem więc swoje kontakty w branży i poszukałem mecenasów wydania, którzy sfinansowali by druk. I udało się. Każdy nakład ma swojego mecenasa. Książkę rozdaję za darmo w różnych miejscach i przy różnych, głównie branżowych, wydarzeniach. Oczywiście jest minus tego podejścia, bo książka jest trudniej dostępna i często spotykam się informacjami, że ktoś nie zdążył na wydarzenie i byłby gotowy zapłacić, by ją dostać.

A dużo już rozdałeś egzemplarzy?

To jest kilkaset egzemplarzy, takie duże kilkaset.

Odchodząc trochę od książki, powiedz, czy posiadasz jakieś kryptowaluty? Inwestujesz, inwestowałeś?

Zazwyczaj ludzie od razu pytają „ile masz bitcoinów?", nie zdając sobie trochę sprawy, że to tak, jakby zapytać kogoś „ile masz na koncie?". Ale to wynika z tego, że bitcoin jednak nie jest postrzegany jako pieniądz. Odpowiadając na pytanie – tak, posiadam kryptowaluty i różne tokeny. Część nabyłem sam, część dostałem jako np. wynagrodzenie za konsultację. Ciekaw jestem jaki jest tego status, z prawnego punktu widzenia.

Technologia tak szybko się zmienia, że prawo i inne, nazwijmy to tradycyjne, dziedziny życia nie nadążają z adaptacją. W Polsce cały czas mam problem z samą definicją kryptowaluty.

Nie tylko my. Tego typu dyskusje odbywają się na całym świecie. Ja zastanawiam się, czy nie trzeba dla nich stworzyć zupełnie osobnych ram, zamiast wkładać je w te, które już istnieją.

Pierwszy odruch jest zazwyczaj taki, że próbujemy to dopasować do tego co znamy. Tymczasem kryptowaluty pokazują, że czasem nie jesteśmy w stanie zaklasyfikować czy zdefiniować tego według reguł i schematów, które dotychczas stosowaliśmy.

I to się dzieje nie tylko na poziomie samej definicji. Pojawia się mnóstwo innych problematycznych kwestii, jak chociażby to, że za pewną pracę wypłatę robi smart kontrakt i jest to wypłata w tokenach. Powstają więc pytania, czy to jest płaca? Jak ją opodatkować? Jak zastosować tu reguły AML? Itd. Zwłaszcza, że wiele osób będzie próbowało wykorzystać takie luki do kradzieży i oszustw. Dlatego wydaje mi się, że temat kryptowalut i blockchaina będzie traktowany coraz bardziej poważnie, zwłaszcza, że na przestrzeni ostatnich lat tak się dzieje.

A więc bitcoin nie zginie twoim zdaniem?

Myślę, że co najmniej będzie miał pewną wartość historyczną, jako pierwsze zastosowanie technologii łańcucha bloków. Poza tym, jeśli nie zdarzy się jakiś czarny łabędź na poziomie technicznym, a do dziś się nie zdarzył, albo na poziomie regulacyjnym, to raczej nie zginie.

Kryptowaluty
Poziom 100 tys. dolarów za bitcoina nie wydaje się już być szalony
Kryptowaluty
Bitcoin przymierza się do ataku na szczyty
Kryptowaluty
Kiedy na rynek trafi ostatni bitcoin?
Kryptowaluty
Halving zakończony. Kopacze będą cierpieć, a bitcoin prawie nie drgnął
Kryptowaluty
Halving bitcoina - już w nocy z piątku na sobotę
Kryptowaluty
Bankomaty bitcoinowe żerują na klientach?